12 lutego 2018

Od Nathing cd. Aidena

Zaskoczył mnie do tego stopnia, że nie zdołałam nawet odskoczyć ani krzyknąć z oburzenia. Gdy oderwał usta od moich wciąż stałam nieruchomo. Zamrugałam idiotyczne dużo razy. W końcu się otrząsnęłam. Po chwili ciszy udało mi się wydobyć z siebie głos.
- Em.. Aiden... - zawahałam się. Regały z księgami zaczęły sprawiać nagle przytłaczające wrażenie. - Posłuchaj... - nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Bo jak wytłumaczyć komuś fakt, że żyje się w innym świecie, w świecie gdzie niektóre pojęcia istnieją? - Ja... nie jestem dobra do takich rzeczy - zawahałam się i spróbowałam jak najdelikatniej powiedzieć kolejne zdanie - Nie chcę żebyś wiązał ze mną jakieś nadzieje.
Aiden milczał.
W drugim końcu pomieszczenia otworzyły się drzwi. Jakiś wilk wszedł do środka i rozglądał się, zapewne szukając bibliotekarza.
- Ja już pójdę Adi.
Obróciłam się, żeby odejść, lecz zatrzymał mnie jego głos.
- Zaczekaj.
Spojrzałam na niego. Miał ciemne, gęste i miękkie futro i był dość wysoki, w każdym razie o wiele wyższy, wyższy ode mnie. Czułam na sobie wzrok jego lśniących błękitnych oczu.
Miałam wrażenie, że boję się tego, co chce mi powiedzieć.
- Powinnam już iść. Obowiązki wzywają. A, i dzięki za książkę.
Uśmiechnęłam się na pożegnanie i ruszyłam do wyjścia.
Nagle zaczęłam rozumieć, ile procent mojego dnia składało się z Aidena. To od niego słyszałam pierwsze dzieńdobry i to on mówił mi jedno z ostatnich "dobranoc". Zawsze jakimś trafem mi pomógł, w razie porażek - pocieszał, w razie sukcesów - cieszył się sam. W trakcie wojny mimo tego całego bałaganu nadal udawało mu się znaleźć dla mnie czas.
Wyszłam z biblioteki z ponurą myślą, że właśnie straciłam... przyjaciela? Miałam przykre wrażenie, że jutro nie usłyszę już dzieńdobry od nikogo.
Skierowałam moje kroki w stronę własnej jaskini. Oddział II wiedział, że dziś mnie nie będzie.
Stanęłam w progu skalnej pieczary, pustej, z wyjątkiem jednego kojca. Niedawno bawiło tu jeszcze lustro i parę drobiazgów, ale obecnie nic nie było mi potrzebne.
Dawno nie byłam w tym miejscu.
Weszłam do środka. Stąd mogłam spokojnie wyruszyć w inne miejsce. Jednostajne i monotonne, kojące nerwy i upajające duszę. Tylko moje. Mój własny świat.

Po chwili zmaterializowałam się gdzie indziej. Szarość, cisza i pustka, a także nic, dominujące nic. I czas, który wciąż płynie, ale nie ma powodu, żeby się tym przejmować.

***

Pojawiłam się w mojej jaskini. Skąpana była w blasku księżyca, tak jak najbardziej lubiłam ją oglądać. Uśmiechnęłam się do siebie. Codzienność była teraz piękniejsza.
W drzwiach zauważyłam czarną sylwetkę. Wilk na razie mnie nie widział, bo stał tyłem do wnętrza. Za to ja poznałam go od razu.
- Aiden?
Obrócił się na dźwięk swojego imienia.
- Nathing! Szukałem cię.
- Nie było mnie przez chwilę.

< Aiden? Nie zabiłam go :v: 


P.S. Jakby co to nie widzę problemu, żeby byli razem, ale ze względu na fakt, że Nathing jest jednak dość specyficzną postacią trzebaby było to odpowiednio poprowadzić>

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template