22 lutego 2018

Od Sinustrii cd. Vici

Mimo woli miałam ochotę roześmiać się na widok miny Viciego, który był wyraźnie zakłopotany. Lustrowałam go z wyraźnym zaciekawieniem, czekając, aż mu się uda.
- Udało się? - zapytałam po chwili optymistycznie. Pokiwał głową. Ruszyliśmy dalej, w poszukiwaniu zwierzyny. Nagląca, natrętna cisza pomiędzy nami wciąż się przedłużała. Miałam ochotę ofuknąć siebie samą, mimo iż nic nie zrobiłam.
Ciszę przerwał w końcu Vici. Wychylił się do przodu, i stwierdził:
- Tam w lewo są jelenie. Całe stado, kilkanaście sztuk. - Zdziwiło mnie to lekko, gdyż spodziewałam się co najwyżej kilku sztuk. Po chwili otrząsnęłam się z zamyślenia - jest żarcie? Jest. To po kiego licha mam drążyć temat?
Skierowałam się w lewo. Rzeczywiście, było tam stadko jeleni, najwyraźniej dość młodych i wychudzonych.
- No to chodźmy - stwierdziłam radośnie, uprzednio kierując się pod wiatr - zwierzaki nie miały szansy nas wywąchać przed atakiem. Najbardziej apetycznie wyglądał największy, prawdopodobnie przywódca, lepiej zbudowany niż większość innych. - Biorę największego - mruknęłam znacznie ciszej, bo już się zbliżaliśmy.
Gdy tylko wychyliliśmy się zza krzaków, stado nas zauważyło, rzucając się do panicznej ucieczki. Zwiększyłam prędkość, biegnąc. Czas płynął jakby w zwolnionym tempie. Samiec rozpaczliwie próbował przyspieszyć. Mięśnie poruszały się w harmonijnym tempie. Napięcie mięśni, krótki skok, szybki bieg. Napięcie, skok, bieg. Zrobiło mi się niemal.. żal? zwierzęcia, które było doskonałe w każdym calu. Zaczęłam przekierowywać energię do poduszek łap. Elektryczność narastała z coraz większą siłą, osiągając napięcie zdolne zabić żywe stworzenie. W krótką chwilę dopadłam jelenia. Zaskwierczało. Samiec jeszcze przez chwilę dłubał kopytem w ziemi, jakby nie wiedział, że powinien zginąć, a potem zwalił się na ziemię z chrzęstem.
Oderwałam myśli od jelenia. Minęło niecałe kilka minut, a stado rozpierzchło się wokół. Rzuciłam się w pogoń za pozostałymi osobnikami.

*po polowaniu, czyli jakąś godzinę czy dwie póżniej*

- Tylko trzy sztuki - oznajmiłam smętnie, dowalając do kupy jeleni kolejne ciało.
- Tylko? Ja upolowałem jedynie jednego, a i tak to dobry wynik. Jak to robisz?
- To nic. Tylko moje super-hiper-robotyczne supermoce - stęknęłam, bardziej z poczucia przekory niż zmęczenia, próbując upchnąć na grzbiet cielska. W końcu dałam za wygraną.
- Gdzie ja niby mam to zmieścić? Mogę powlec jedno po ziemi, drugie na grzbiecie, ale za Chiny nie zmieszczę trzeciego.. Chyba potrzebuję nosić ze sobą sanie.
- Ja mogę to wziąć - zaproponował Vici. Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
- Życie mi ratujesz.
- Oj tam.. To nic takiego - zaśmiał się.
Droga powrotna minęła w milczeniu. Głównie dlatego, że wlokąc sarnę w pysku, a drugą przewieszoną przez grzbiet, nie można oczekiwać długiej rozmowy.


Vici? Zdecydowanie mi nie wyszło, ale i tak jestem dumna, że w ogóle udało mi się to skończyć c:

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template