17 lutego 2018

Od Naomi do Reyley

Dzisiejszy dzień niewiele różnił się od poprzednich - znowu spędzałam go na włóczeniu się tu i ówdzie, starając się przestać rozmyślać o mojej przeszłości. "To nigdy nie da mi spokoju" - stwierdziłam i głęboko westchnęłam. A ja lubiłam się nad sobą rozczulać, chociaż wcale tego nie chciałam. Położyłam się wśród drzew i zamknęłam oczy. Niby samotność nigdy mi nie przeszkadzała, ale teraz pragnęłam usłyszeć głos kogokolwiek, by zagłuszyć moje bijące się w głowie myśli. Od ucieczki z poprzedniej watahy to wszystko się nasiliło. Ale teraz jestem tak szczęśliwa. Nie chcę tam wracać, zbyt wiele smutnych wspomnień. To wcale nie tak, że sama sobie ten samotny tryb życia wybrałam. Od tragicznej śmierci mojej matki zamknęłam się w sobie. Nigdy nie poznałam przyjemnej osoby. A nawet jak taka się zdarzyła to postanowiła trzymać się ode mnie z daleka, bo odpowiadałam zawsze brutalnymi słowami, które wytwarzałam automatycznie, nie mogąc sama zdecydować za to co robię. Nie chcę krzywdzić innych, bo to nie ich wina że brak mi motywacji do zmiany. Dla każdego jest lepiej, chcociaż dziwnie się na mnie patrzono. Niby odważna, a boi się innych. To śmieszne. W sumie dla mnie też. Ale muszę się ogarnąć i szybko czymś zająć, by już przestać zamartwiać się głupstwami.
Podniosłam się i rozejrzałam. Było cicho... ale jednak miałam wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i zderzyłam z kimś. Wylądowałam na ziemii, i rozmasowałam łapą bolący od uderzenia łeb.
- Wybacz, nie zauważyłam Cię - usłyszałam głos należący do jakiejś wadery i spojrzałam w górę.

Reyley?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template