22 lutego 2018

Harbinger cd. Ingreed

Koniec? Tak po prostu. Leżała ciepła, ale martwa. Pokrzywdzona przez los. Przez ten cały czas oszukiwałem się, liczyłem, że mimo wszystko, to się nie stanie. Do ostatnich chwil. Do ostatniego oddechu. Słyszałem kroki. To instynkt. Trzy małe wilki ustawiły się w rządku przed ciałem matki. Tak
po prostu.
- Umarła?
Hesher. Tak, taka była kolej rzeczy.
- Umarła.
Inveth.
- Co dalej?
Dobre pytanie. Inveth oraz Hesher pusto wpatrywali się w ciało wadery. Tylko Seele. Po prostu płakał. Zatoczył się i wpadł na mnie. Przestraszony odskoczył. Potknął się o Ingreed, wpadając w wielką plamę krwi. Co mam robić?
- Hej! Uspokój się.
Nic nie dało. To był po prostu koszmar. Najgorszy scenariusz. Nie wytrzymam dłużej.
- Proszę was, przestańcie się bać!
Podszedłem do Seele i chwyciłem go za kark. Mocno zacisnąłem szczęki. To była ich wina. Wszystkich, ale moja też... Poluzowałem chwyt i ustawiłem go obok rodzeństwa. Jestem pewien, że będzie miał po tym ranę. Usiadłem przed nimi, ale zaraz potem padłem obok Ingreed i mocno zaciągnąłem się zapachem jej krwi. Młode zrozumiały, że ja też mam uczucia. Delikatnie położyły się za plecami wadery. Zasnęły.
***
Pierwszą osobą, która dowiedziała się o śmierci była Kesame. Dziwne, ale przyszła do nas z samego rana. Radosna, z uśmiechem wkroczyła do jaskini, ale osoba, którą odwiedzała była już martwa. Szczenięta były w oddziale VIII. Szybko pogodziły się ze stratą matki. Ewentualnie po prostu trwały w tym, że to tylko sen. Bez komentarza ominąłem Ay, gdy ta weszła prosto w pozostałości tego, co wypłynęło z mojej żony. Odwróciła łeb. Miała łzy w oczach.
- Nie. Harbingerze powiedz, że to nie prawda.
- Owszem. Wybacz, muszę iść.
Zostawiłem ją.
***
Byłem cały we krwi. Po prostu musiałem się na czymś wyżyć. Rozwaliłem kolejne smocze jajo, dusząc przy tym młodego kameleona. Byłem na zboczu góry. Mogłem stąd dostrzec okoliczną polanę, na której akurat pojawił się średniej wielkości, szary wilk. Biegł w moją stronę. Lekko zdyszany wyrzucał łapy z całej siły, nabierając prędkości. Kesame. Nagle zrobiła zwrot o trzysta sześćdziesiąt stopni i wyrzuciła setki drobnych, ostrych kryształów w kolorowego smoka. Nie uważam, że nie dałaby sobie rady, ale postanowiłem jej pomóc. Stojąc z nią oko w oko, całkowicie zapomniałem o smoku. Samica posłała mi tak wredne spojrzenie, że chciałem ją zostawić. Blokował mnie tylko własny honor. Była ranna i to dość poważnie. Najbliższa baza znajdowała się pół dnia stąd. Pozostały tylko podziemne korytarze. Jeden z nich był właśnie tu. Bez ostrzeżenia pchnąłem ją tak, że wpadła do wąskiej nory.
***
- Jesteś tchórzem Harbingerze! Tylko na to cię stać?! GDZIE ONA JEST? GDZIE JEST JEJ CIAŁO?!
Zamachnęła się, ale zrobiłem szybki unik, blokując przy tym cios.
- Uderz, a pożałujesz, Kesame.
- Ośmielasz się mi grozić?!
Kłapnęła zębami tuż przy moim pysku.
- Tylko ostrzegam. Czego chcesz? Po co tu przylazłaś?
Wypuściłem ją, a ta odskoczyła ode mnie jak szalona.
- Przeczytałam list. Jak mogłeś? Kim tak naprawdę jesteś?!

Kesame, moja mała modliszko? Nie rozumiem do końca tego co czuje Harbinger.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template