28 lutego 2018

Od Ariene CD Chaster Przywódcy #1

Opowiadanie jest jednocześnie kontynuacją dla Chastera jak i questem, bo chciałam zrobić i to i to, ale jestem leń, więc robię to w jednym.


Cisza. Tylko cisza. Trwała od paru dni. Żadnego śladu smoków. Aż do teraz. Spalona kotlina nie przypominała dawnego pola walki. Jakby, ktoś zrobił to specjalnie.
- Czy ktoś widział Zefira? - zwróciłam się do bardzo nielicznej grupki uskrzydlonych wilków.
Kilka z nich zaprzeczyło.
- Ostatnio jakiś tydzień temu. - mruknął Aiden - Dostaję pozwolenia na zbadanie kanionu? - zmienił temat.
Przytaknęłam lekko. Delikatny wiatr poruszył moją grzywką. Zapiszczało mi w uszach. Jak to się stało, że teraz tu jestem? Podczas poprzedniej wojny omal nie zginęłam. A teraz stoję nad kanionem, mając dowodzić.
- Wszystko w porządku, Ariene? - usłyszałam za sobą zaniepokojony głos Chastera.
Biały basior przypatrywał mi się uważnie. Jako błękitne oczy lśniły, zupełnie jakby woda odbijała się w jeziorze w letni poranek.
- Tak, w porządku.
Wymusiłam na pyszczku uśmiech, by uspokoić nieco wilka.
- Tu jest lód! - krzyknął duch.
Podleciałam do niego by przyjrzeć się temu z bliska. Były tu ślady wszystkich znanych nam smoków. Kilka odcisków łap nie pasowało nawet do opisów.
- One są inteligentniejsze niż nam się wydaje. - rzucił ktoś niedaleko.
- Więc sugerujecie, że one to...
- ... ustawiły. - dokończył za mnie Chaster.
Zadrżałam lekko. Najwyraźniej ich nie doceniłam.
- Chciały tylko odwrócić naszą uwagę... - mruknęłam sama do siebie - Wracamy! Już!
Było dla mnie jasne, że jako demon przydam nam się bardziej. Byłam szybsza i silniejsza... byłam inna.
Moja futro pokryło się czernią, skrzydła nieco wydłużyły, a oczy błysnęły niczym dwa rubiny.
- Nie patrz tak na mnie, tylko leć! - warknęłam do basiora o niebieskiej grzywce, który uważnie mi się przyglądał. Poderwałam się do lotu. Futro łopotało na wietrze. Pędziłam jak mogłam. Moja oczy w końcu dostrzegły bazę mojego oddziału. Trzy smoki, gordian, laden i jeden jak do tej pory mi nie znany. Niszczyły wszystko, co udało mi się osiągnąć podczas wojny. Rainbow posłała mi pytające spojrzenie. Przybyła tu pierwsza, jednak widząc wejście zagrodzone lodem, usiadła przed nim bezradnie. Utworzyłam ognistą kulę, która roztopiła w lodowej ścianie dziurę.
- Leć po pomoc - zwróciłam się do kolorowowłosej.
Wbiegłam do środka. Chciałam uratować swoje zapiski, plany działania... chciałam ocalić to wszystko, choć wiedziałam, że to już niemożliwe. Kawałek skały spadł mi na głowę, powodując silny ból. Kilka zmór leciało w moją stronę. Odpychałam je, walczyłam. Nie zastanawiałam się nad tym, skąd wzięły się w środku. Liczyły się tylko zapiski.
Poczułam w pysku metaliczny posmak krwi. Ktoś za ścianą krzyczał. Teraz jednak nie odróżniałam już słów, ani głosu. Rzuciłam się do stert papierów. Wiele z nich nie miało swoich kopii w innych bazach. Miałam się tym zając dzisiejszego wieczoru. Miałam...
Zwijałam najważniejsze z nich w rulony, pakowałam do skórzanej torby. W pomieszczeniu rozległ się huk. Część sufitu w jaskini zawaliła się na jedyne wyjście z pokoju. Zostałam jedynie ze z jedną, skuloną w kącie zmorą. Najwyraźniej była ranna.
Usiłowałam przesunąć skały. Musiałam pokierować grupą. Nic jednak nie drgnęło.
Jaki ze mnie przywódca...
Znów usłyszałam pisk. Rozsadzał moją głowę od środka, sieją spustoszenie.
Jaki ze mnie przywódca?
Poczucie bezsilności sprawiło, że moje futro zaczęło jaśnieć. Ubrudzone pyłem nie było jednak śnieżnobiałe, jak wcześniej. Smok leżący dotychczas w kącie obudził się. Spojrzał na mnie gadzimi oczami. Odwrócił głowę w stronę zapisków. Zaskrzeczał cicho i podleciał do nich. Zaczął je rwać. Niszczył moją pracę. Wstałam z zamiarem walki, jednak ból docisnął mnie znów do ziemi. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. To przecież nie może się tak skończyć. Nie może.
Ostatkami sił, wpół w transie wytworzyłam dziwną siłę, której nigdy wcześniej nie udało mi się w sobie obudzić. Skały poruszyły się, tworząc szczelinę. Dużą na tyle, bym mogła się do niej zmieścić. Przeczołgałam się pod stertą gruzu, zostawiając wszystko za sobą.
- Chaster? - zapytałam cicho, widząc niewyraźną, białą sylwetkę.
Poczułam, jak ktoś mnie obejmuje.
- Już po wszystkim. Oddział II nam pomógł. - delikatny głos dotarł do moich uszu.
- Ktoś zginął? - szepnęłam, już prawie niesłyszalnie. Nikt nie odpowiedział.
Zamknęłam oczy, wtulając się w futro basiora. Delikatny dotyk gładził mnie po grzbiecie.
- Jaki ze mnie przywódca... - mruknęłam nie to do siebie, nie do niego.

Chaster?

<676 słów - 15 pkt.>

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template