21 lutego 2018

Od Inveth

Czaszka zająca poturlała się po podłodze z łoskotem. Seele skierował na mnie swoje jedno oko i wwiercał we mnie spojrzenie.
- Co się gapisz? - mruknęłam, podchodząc do czaszki. Położyłam na niej łapę i lekko nacisnęłam, lecz nic się nie stało.
Braciszek nie odpowiedział. Odwrócił wzrok w kierunku rodziców, którzy właśnie wchodzili do jaskini. Mama opierała się o tatę, a przy kąciku jej ust widniał ślad częściowo startej już krwi. Jej spojrzenie było lekko nieobecne, jakby nie patrzyła konkretnie na nas, ale na cały pokój.
Nikt nam tego otwarcie nie powiedział, ale ja wiedziałam. Mama umiera.
Podbiegłam do nich z uśmiechem, a wokół moich łap zatańczyły malutkie iskierki. Spojrzała na mnie surowo, lecz nie groźnie.
- Nie baw się ogniem w środku. To niebezpieczne.
Nie zwróciłam na te słowa uwagi. Wepchnęłam głowę pomiędzy nich i wtuliłam się w futra.
- Gdzie byliście? - podskoczyłam, przez co mama zachwiała się. Szybko przeprosiłam i ponowiłam pytanie.
- W bibliotece - odpowiedziała. Kłamała. Zapewne byli w szpitalu. - Och, Innie, nie mów, że znowu znalazłaś jakiś szkielet...
- Nie był duży, więc wzięłam czaszkę - wydęłam policzki.
- Wszystko w porządku? Działo się coś ciekawego? - zielone oczy omiotły pokój. Zatrzymały się na chwilę na moim bracie, potem znów skierowały się na mnie. - Gdzie Hesher?
- Śpi w pokoju - wzdrygnęłam się, kiedy Seele wreszcie się odezwał. Już prawie zapomniałam, że umie mówić. - Poza tym ciocia Kesame cię szukała, mamo.
Podziękowała i stwierdziła, że pójdzie zapytać się o co chodzi. Chciałam iść z nią, ale mama zabroniła mi, mówiąc, że to "sprawy dorosłych". Też mi wymówka.
- Jak zwykle... - mruknęłam pod nosem, na co tata uniósł brew. Uśmiechnęłam się niewinnie i doskoczyłam do czaszki, żeby trochę się nią pobawić.
Kiedy mama wyszła, ja uczepiłam się łapy taty i nie puściłam nawet, jak zwrócił mi o to uwagę.
- Inveth - westchnął, odpychając mnie lekko - muszę iść.
- Tato... - przekrzywiłam lekko łeb - kiedy mama umrze?
Przez chwilę stał w kompletnej ciszy, przez co dokładnie słyszałam jego bicie serca i oddech. Widziałam jak w jego oczach na moment zagościł smutek, potem przerodził się w gniew, by na końcu znów zniknąć i pozostawić jedynie pustą zieleń. Puściłam i wtedy bez słowa wyszedł, pozostawiając mnie bez odpowiedzi.
Seele westchnął wymownie, a ja rzuciłam w niego zajęczą czaszką. Uchylił się, czaszka roztrzaskała się o ścianę.

Od zawsze lubiłam bawić się ogniem. Od zawsze, czyli od momentu, kiedy pierwszy raz miałam z nim do czynienia. Teraz płomienie szalały wokół mnie, tworząc przeróżne kształty. Śmiałam się, kiedy ogień pożerał kolejne gałęzie spróchniałego drzewa.
- Nie powinnaś podpalać drzew - usłyszałam. Odwróciłam się i ujrzałam szaro-fioletowego basiora o uśmiechniętych, lawendowych oczach.
W podskokach podbiegłam do niego i skoczyłam na jego grzbiet, aby mieć później jak najłatwiejszy dostęp do jego grzywki.
- Cześć, wujku!
- Wiesz, że powinnaś być teraz z oddziałem VIII? Wszyscy cię szukają.
Mówił to spokojnie, a w jego głosie nie było żadnych pretensji. Zatopiłam nos w jego futrze i jęknęłam, przypominając sobie o poleceniach alfy, cioci Kesame.
- Mogłabym dzisiaj pobyć z tobą?

Nicolay? ♥
Miało być już daaawno, ale jakoś tak wyszło :D

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template