1 października 2017

Od Ingreed cd. HG

Poczułam jedynie, jak moje łapy znów rozjeżdżają się na lodzie - i nawet uniesienie mnie przez o wiele większego basiora nie pomogło, bo już za chwilę, oboje, z pluskiem wylądowaliśmy w wodzie. Wyszarpnęłam się z jego uścisku i po omacku, otumaniona kompletnym przerażeniem i rozchodzącym się po moim ciele zimnem, zaczęłam machać łapami, próbując znaleźć jakikolwiek kawałek lodu na tyle stabilnego, bym mogła się na niego wdrapać.
Czułam, jak przejmujące zimno wnika przez moją skórę do mięśni i kości. W wodzie znajdowałam się zaledwie chwilkę, parę sekund, ale była na tyle zmrożona, że powoli traciłam czucie w łapach. Cóż, widocznie nie jestem zbyt odporna na niską temperaturę...
Harbinger, będąc cięższym, szybciej opadł na dno. Wziął oddech, jednak jego pysk wykrzywił się w nieprzyjemnym grymasie, uzmysławiając mi, że woda przemroziła jego płuca. Albo skrzela. Przemroziła to, czymkolwiek teraz oddycha.
Odbił się od dna i musnął mój kark nosem, co lekko mnie uspokoiło. Wynurzył się i lustrował otoczenie w poszukiwaniu czegoś, co nie załamałoby się pod naszym ciężarem.
Choć to wszystko trwało zaledwie kilka sekund, ja już trzęsłam się i coraz trudniej mi było oddychać. Nie sięgałam dna, a zmrożone mięśnie nie chciały współpracować. Z przerażeniem odkryłam, że coraz bardziej się zanurzam, a nieznaczne machanie łapami, na które było mnie jedynie stać, wcale nie pomaga. Mój mąż tymczasem próbował się wspiąć na lód, jednak ten, jakby złośliwie, łamał się właśnie wtedy, kiedy on prawie wypełzł w wody.
- Spokojnie - wymamrotał.
Miałam ogromną ochotę powiedzieć mu, że nie, nie będę spokojna, bo jestem właśnie po ślubie i nie zamierzam utonąć w jakimś głupim jeziorku, i że nie po to piłam fiolkę nieśmiertelności i wydałam połowę oszczędności, żeby teraz zginąć z durnego przemrożenia.
Co prawda na środku jeziorka nie było lodu, ale woda była równie zimna, a dopłynięcie tam graniczyło teraz z cudem.
W końcu jednak mój bohater wyskoczył z wody, odnajdując odpowiednią krę, i chwycił mnie za kark, podnosząc do góry. Kra zaczęła pękać, lecz zanim przełamała się całkowicie, Harbinger jakimś nieokreślonym cudem zdołał mną rzucić, a potem sam skoczył na brzeg.
Jęknęłam, lądując grzbietem na, również przemarzłej, ziemi, ale nie miałam na tyle siły, by wypomnieć mu jego niedelikatność. Poza tym gdyby nie on, to zapewne utopiłabym się...
- Żyjesz? - zapytał, podchodząc do mnie. Ociekał wodą, dyszał ciężko i co jakiś czas jego ciałem wstrząsał dreszcz.
- Mhm - wciąż szczękałam zębami, więc nie zdołałam wydobyć z siebie nic więcej.

Harbinger?
Nie ma to jak opisać wychodzenie z wody w 400 słowach ^^"

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template