Z nieskrywaną satysfakcją patrzyłam jak Chin zbiera szczękę z podłogi. Hmm… nie sądziłam, że udawanie nieprzytomnej wyszło mi aż tak dobrze. Doszłam do wniosku, że basior chyba nie zamierza wiecznie stać tu taki osłupiały, więc wypadałoby może mu wyjaśnić po co przyszłam. Przechyliłam lekko głowę.
- Wiesz Pajacu - zaczęłam - w sumie to przyszłam tutaj by się z Tobą pożegnać i zaoferować Ci resztę moich zapasów - Chin wyglądał na jeszcze bardziej zszokowanego. Wyśmienicie. Luma byłaby dumna gdyby to widziała - Bo wiesz, postanowiłam stąd odejść. Gdy byłam mała Astraa obiecała mi, że mogę do niej dołączyć kiedy tylko będę chciała i stać się jedną z gwiazd. Teraz, kiedy Itana już nie ma nie pozostało już nic, co by mnie tu trzymało. Będę świecić jasno nad Tobą i Puchatkiem byście żyli razem długo i szczęśliwie.
Chin istotnie pobladł.
- Nie możesz mi tego zrobić - powiedział błagalnie - Ona cię przekupiła prawda?
Widząc prawdziwą trwogę w jego oczach musiałam mu powiedzieć prawdę.
- No dobrze, żartuję - uśmiechnęłam się lekko. - Ale naprawdę przyszłam się pożegnać.
Poklepałam basiora łapą po plecach i zwróciłam się w kierunku rozległej polany w środku lasu. Zastanawiałam się jak to jest - być gwiazdą. Bo niewątpliwie, był to jakiś rodzaj egzystencji. Astraa mówiła, że powinno mi się spodobać. Spojrzałam w niebo i pozwoliłam by noc otuliła mnie po raz ostatni, zamieniając moje ciało w to, z czego zostało stworzone, gdy umarłam po raz pierwszy - w gwiezdny pył. Po raz pierwszy byłam wolna. I wiedziałam, że podjęłam właściwą decyzję.