- Przepraszam, czy my się znamy? - zmarszczyłem brwi i omiotłem dokładnie wzrokiem ową wilczycę. Zdaje mi się, że już ją raz widziałem. Miałem jakieś dziwne dejavu.
- A, tak. Zapomniałam się przedstawić, chociaż już raz się ze sobą widzieliśmy. Jestem Kio. A ty to Horo, nie? - jeszcze raz posłała mi uśmiech, tym razem bardziej przyjazny.
- Taa... chciałaś czegoś?
- Hmm... nie. Po prostu myślałam, że mnie pamiętasz i się przywitałam.
- Pamiętam cię, oczywiście! To ty wtedy szpiegowałaś mnie w lesie. - zaśmiałem się i szturchnąłem lekko Kio w bark.
- T - to nie jest śmieszne! - oburzyła się. - I nikogo nie szpiegowałam, nie szpieguję i nie będę! - no i ładnie. Ja chciałem być miły (no dobra, przyjazny), a ona już mi się tutaj denerwuje.
- Jejku... nie odbieraj wszystkiego na serio. Złoszczenie się o żarty nie jest zbyt fajne. - teatralnie pacnąłem się łapą w pysk.
- Ha, ha, ha... ale ja się złoszczę tylko na te słabe i obraźliwe. - spojrzała na mnie trochę pogardliwie. No, no, a więc tak się bawimy.
- Słabe i obraźliwe? W takim razie czy złościsz się i na swoje? - na mój pysk wpełzł triumfalny uśmiech.
- Ja tu mówię o takich beznadziejnych przypadkach, jak twój. - zakończyła i odeszła w swoją stronę. No ładnie. Zaorała mnie. Chyba dam sobie z nią spokój... chociaż nie, brak atencji ze strony kogoś innego, niż matki dawała mi się mocno we znaki. Zacząłem biec za nią, zachodzi c jej drogę i nawijając ciągle, że potrzebuję atencji i miłości. Wadera cofała się tylko z obrzydzeniem i próbowała trafić mój pysk swoim długim ogonem.
Kio ><