11 października 2017

Od Thanatosa

Obudziłem się. Powoli otworzyłem zlepione po śnie oczy. Spojrzałem w stronę wyjścia, żeby sprawdzić, która jest godzina i ujrzałem lekką, żółtawą poświatę, świecąca od wejścia do mojej jaskini. W powietrzu wirowały malutkie drobinki kurzu. Było rześko — typowy wiosenny poranek. Ziewnąłem i przewróciłem się powoli na drugi bok, żeby móc patrzeć na ową poświatę w wygodniejszej pozycji. Nie wierzyłem, że w końcu znajdę miejsce dla siebie. Myślałem, że całe życie spędzę na samotnej tułaczce po świecie. W każdej watasze, w której się zatrzymywałem, nie chciano mnie. Czuć to było w powietrzu, napięta atmosfera, strach, zapewne przez mój wygląd...
- Oh Than, nie zaczynaj – powiedziałem do siebie po cichu i przewróciłem oczami.
Wiedziałem, że jak zacznę wspominać stare czasy, odwali mi, więc postanowiłem od razu przerwać moje bezsensowne przemyślenia. Przeciągnąłem się, moje kości wydały charakterystyczny odgłos chrupnięcia, od razu lepiej. Powolnie zacząłem podnosić się z legowiska. Kiedy wstałem, stwierdziłem, że pora iść nad wodę, a później na jakieś małe polowanie. Przed wyjściem popatrzyłem na moją jaskinię. Jako że dopiero od niedawna w niej mieszkam, jest prawie pusta. Duże, solidne legowisko, mały stolik i parę gratów na półkach wyrzeźbionych w ścianach. Zero jakichkolwiek roślin i innych tego typu rzeczy. Kiedyś będę musiał poszukać czegoś do ozdobienia jej. Lubię, jak w moim mieszkanku jest dużo przedmiotów, roślin i innych śmieci. Czuję się wtedy jak u siebie. Wyszedłem z jaskini. Była naprawdę piękna pogoda. Niebo wyglądało prawie jak jezioro. Było jasnobłękitne, nie można było zauważyć ani jednej chmurki. Słońce pięło się coraz wyżej i świeciło jasnym światłem. Drzewa, krzewy oraz trawy lekko kołysały się na wietrze. Można by rzec, że pogoda była wręcz idealna. Dość żwawym krokiem zacząłem iść w stronę jednego z obszaru rzeki Valar – Gondolin. Jest to piękne, czarujące miejsce. Wspaniałe, jeśli chodzi o zwykłe spacery lub polowania.
Na początku postanowiłem udać się nad jezioro. Podszedłem do tafli wody. Ów zbiornik był bardzo czysty, nie było w nim glonów ani innych zanieczyszczeń. Schyliłem się i wypiłem parę łyków, następnie obmyłem pysk oraz łapy. Otrzepałem się i stwierdziłem, że pora coś upolować. Coś małego, na rozgrzewkę. Ruszyłem w stronę środku lasu. Las co parę kroków stawał się wyraźnie coraz gęstszy. Byłem już dość głęboko w nim. Powoli przykucnąłem za kępą dłuższej trawy, skupiłem się a następnie zacząłem oczekiwać jakichkolwiek drgań. Nie trzeba było długo czekać. Poczułem, że na wprost mnie coś się porusza. Ruszyłem w tamtą stronę. Gdy byłem już dość blisko a fale były coraz wyraźniejsze wychyliłem głowę znad trawy i ujrzałem malutką sarnę, idealnie... Ta jasne, idealnie, nagle znikąd poczułem nagłe drgania po mojej prawej stronie, paręnaście lub parędziesiąt metrów dalej. I tyle by było z mojej sarenki, najwyraźniej usłyszała, że ktoś się zbliża i dlatego uciekła. Powolnie podniosłem się z rezygnacją i zauważyłem sylwetkę jakiegoś wilka. Gdy mnie ujrzał (lub ujrzała, w sumie to nie wiem, mam bardzo słaby wzrok) trochę się wzdrygnął. W sumie nie dziwię się, też bym się zdziwił, gdybym szedł przez las i nagle znikąd parę metrów dalej pojawił by się wilk. Obróciłem się w jego stronę i przy okazji przygryzłem sobie dziąsła... Znów w takim momencie, ja to mam szczęście, poczułem, jak krew powoli zaczyna spływać mi po pysku, no cóż zdarza się. Wilk nadal stał w tym samym miejscu i patrzył się na mnie. Postanowiłem coś powiedzieć.
- No nie patrz się tak! Ja rozumiem, że trochę dziwnie jest spotkać kogoś w takim gąszczu, ale no cóż. Kiedyś musi być ten pierwszy raz – dopowiedziałem żartobliwie.

Ktoś chętny na dokończenie? :3

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template