17 października 2017

Od Hija de la Luny cd. Hiro

Biegała z podniesionym ogonem, obwąchując każdy kąt. Spacerowanie w cieniu drzew, najlepiej niedaleko strumyczka było jedynym racjonalnym pomysłem w ten gorący, duszny dzień. Nerwowo obserwowała każdą nagą połać ziemi, gdyż, podobno samotnicy poczynali sobie coraz śmielej. Przyspieszyła, a nucona przez nią leniwa, monotonna melodia zamieniła się w szybką, energiczną. Do jej nozdrzy dolatywał ten sam, słodki zapach watahy. Przeskoczyła przez zwalony pień, płosząc jego mieszkankę, rudą wiewiórkę i tak skazaną na zagładę. Nagle wiatr przyniósł dla niej nowe wiadomości, delikatny, obcy zapach, którego nie mogła skojarzyć z żadnym poznanym dotąd wilkiem. Skuliła się, po czym chwytając kępkę trawy, podpełzła do krzaków, by móc się chronić. Polanę wypełnił głośny trzask, przypadkowo złamanych przez nią gałęzi. Przysunęła się bliżej rozchylonych liści. Na trawie siedział wilk, z nastroszonym, czarnym futrem. Przełknęła głośno ślinę. Nie mogła pozwolić, by obcy wilk przebywał na terenie watahy, jednak strach nie pozwolił na choćby jeden krok w stronę nieznajomego. Zebrała w sobie resztki odwagi. Wstała.
-Co tu robisz?! Kim jesteś?- usiłowała nadać swojemu głosowi ostry ton, aczkolwiek jego drżenie nadal było słyszalne
Basior powoli odwrócił się, obrzucając waderę niezwykle niemiłym spojrzeniem. Rozpoznawała ten pysk, z pewnością widziała go już na terenie watahy. Wpadła.
- Rozumiem, że nie mam prawa tu przebywać- wycedził, jednak nadal zachowując spokój
- Hija de la Luna- przedstawiła się niedbale, starając się zapaść pod ziemię, jednak nie była pewna czy takie zaklęcie istnieje- Ja...może...pójdę...?
Wycofała się bezszelestnie, po czym zniknęła w mroku lasu. Gałęzie biły ją po pysku, jednak ona nie zwracała na to uwagi, galopując w dal. Miała nadzieję, że basiorowi nie przyjdzie do głowy ściganie jej. Sapiąc, wbiegła do swojej jaskini. Po mimo braku światła, wypatrzyła ciemną okładkę notatnika, pokrytą kilkoma prymitywnymi rysunkami. W końcu znalazła wolną stronę. Zawsze prowadziła tą księgę, była czymś w rodzaju pamiętniczka magiczno-rysunkowego, gdzie nie mogło zabraknąć nowej muzyczki do nucenia. Przygryzła ołówek. Czy dzisiejszy dzień w jakikolwiek sposób dało się wyrazić nutami? Zrezygnowana, zamknęła dziennik, po czym znów wymknęła się na dwór. Biegła przed siebie, wskakując w ostatnie plamy zachodzącego słońca, delektując się delikatnym ciepełkiem rozchodzącym się po jej ciele. Po trawie przemknął niewielki ptaszek. Wycofała się kilka kroków, przygotowując się do skoku, jednocześnie wpadając w coś miękkiego. Zaczerwieniona odwróciła łeb, by stanąć oko w oko z poznanym dzisiaj basiorem. Z głuchym jękiem przysiadła na ziemi, zamykając oczy, jakby czekając na wyrok...

Hiro? Męczę się z tym od wczoraj....

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template