- No cóż chyba pora wstawać ...- oznajmiłam sobie. Promyki słońca delikatnie zajrzały do środka mojej jaskini. Stwierdziłam, ze wypadałoby udać się na małe polowanie.
Juz chwile po samym wyjściu zdążyłam potknąć się o głaz leżący na mojej drodze oraz nadziać się na gałąź drzewa, a gdy w końcu ujrzałam potencjalne śniadanko, zaplątałam się o własne łapy. Przeklęte lasy mnie nienawidzą! Po dłuższym czasie, zrezygnowana, zdecydowałam wrócić do domu.
- ZARAZ ZARAZ - krzyknęłam na cały las, uświadamiając sobie iż nie mam zielonego pojęcia, skąd przybyłam. Wybuchnęłam śmiechem i zaczęłam turlać się po ziemi. Wczoraj wybrałam sobie dom-dzisiaj go zgubiłam, normalnie nowy rekord. Mój śmiech nie trwał jednak długo. W momencie kiedy zaczęłam się dławić, otrząsnęłam się.
- Jesteś sama w lesie, jest już popołudnie, nic nie jadłaś - podsumowałam swoją aktualna sytuacje. Prawdopodobnie nie był to wymarzony scenariusz dnia, aczkolwiek zdecydowanie bywało gorzej. Najgorsze jednak nie były wymienione wcześniej fakty, a wrażenie bycia obserwowaną, które towarzyszyło mi już od pewnego czasu.
- No pięknie! Kompletnie oszalałam! Zaraz ktoś na mnie napadnie i przynajmniej będzie święty spokój - Kroczyłam tak samotnie przez las, nie mając pojęcia gdzie zmierzam. Całe szczęście los się do mnie uśmiechnął, albo raczej trochę mniej się wykrzywił w moją stronę i ofiarował mi padlinę, w zasadzie były to chyba pozostałości czyjegoś obiadu, ale w obecnej sytuacji, zdecydowanie taki posiłek mi odpowiadał. Nie byłam pewna ile dokładnie wędrowałam, jednak zaczęło już się zaciemniać. Zerwał się delikatny wiatr, który sprawił, iż las wydawał się tańczyć, czy tez świętować zakończenie kolejnego dnia. Znalazłam niewielki kącik pod drzewem, w którym to zdecydowałam się przenocować. Położyłam się, a las śpiewał mi na dobranoc. Jakoś tak przestałam się o cokolwiek martwić i myśleć o przyszłości. Zdziwiłam się, ze osiągnęłam taki stan bez jakichkolwiek używek, po czym spokojnie zasnęłam.
Ktoś może chciałby mnie znaleźć?