Po oficjalnym przyjęciu do stada skierowałem się do biblioteki, by poszukać jakichś ciekawych ksiąg historycznych. Miałem nadzieję, że znajdę tutaj jakieś informacje o watasze, z której pochodził mój tata. On i mama odeszli dawno temu, kiedy byłem szczeniakiem. Bardzo za nimi tęsknię, mimo że jestem już dorosły i w ogóle ich nie pamiętam. Właśnie dlatego chciałbym się czegoś o nich dowiedzieć poza tym, co wiem, to znaczy to, że uciekli, by móc być razem.
Chodziłem pomiędzy regałami, przeszukując wszystkie możliwe okładki i hasła, ale nie mogłem znaleźć niczego przydatnego. W żadnej z tych ksiąg nie było ani słowa o wilkach z północy, takich jak ja. Zbiło mnie to z tropu i poważnie popsuło mi humor.
Nagle usłyszałem jakieś kroki. Starałem się dociec, skąd pochodzą te dźwięki, ale wyglądało na to, że tylko oddalałem się od ich źródła.
- Czy jest tu ktoś? - zapytałem w końcu.
Kroki przycichły. To był wystarczający powód do tego, by stwierdzić, że nie byłem sam.
- Gdzie jesteś? Pokaż się, proszę!
Nikt mi nie odpowiadał. Może przestraszyłem tego kogoś?
- Jesteś tu jeszcze? Chciałbym poznać twoje imię.
- Naprawdę chcesz wiedzieć jak mam na imię? - pisnął cichy głos wadery.
- Więc jesteś tutaj! - ucieszyłem się. - Bardzo chciałbym to wiedzieć. Ja jestem Anoniusz Ro... mów mi Romeo. Może zechcesz mi pomóc?
Któraś chętna?