- Niech będzie.
~ I oto jak przekonać Lirę do zjedzenia lepszej części jedynie dwoma zdaniami. ~ pomyślałem wgryzając się w szyję zwierzęcia.
Po minięciu zaledwie kilku chwil oboje obgryzaliśmy kości. Z mięsa nie zostało prawie że nic.
- Jak ty to robisz, Lirciu? Że nie potrafię cię okłamać? To zawsze szło mi tak gładko.
Uśmiechnęła się niepewnie i wzruszyła lekko ramionami. Wstałem i powoli wyszedłem z jaskini. Wciągnąłem ciepłe powietrze do płuc.
- Nico? - usłyszałem z wnętrza domu.
Po wili wyjrzał z niego czekoladowy nosek. Przeszedłem do wolnego truchtu. Soczysta, zielona trawa uginała się pod ciężarem moich łap. Czułem, jak słońce grzeje moje szare futro.
- Hej, zaczekaj! - krzyknęła wilczyca.
Zacząłem biec szybciej, jednak nie dawałem z siebie wszystkiego. Wiedziałem, że jest wolniejsza. Gdy była już blisko zatrzymałem się gwałtownie. Ona również, jednak mniej zaradnie, wpadając i przewracając mnie na ziemię.
- Wygrałam, w cokolwiek graliśmy.
Zrobiła triumfalną minę, która szybko zamieniła się w zdziwienie, bowiem przeturlałem się tak, że to ja byłem nad nią.
- I kto teraz jest górą? - zapytałem zbliżając się lekko do jej pyszczka.
Pocałowałem ją delikatnie w czoło. Kątem oka dostrzegłem sylwetkę biszkoptowego wilka. Obróciłem się w jego stronę.
- Jak długo tu stoisz, mamo? - zapytałem, pomagając Lirze wstać.
Wadera stanęła blisko mnie. Objąłem ją jedną łapą. Poczułem, jak spina wszystkie mięśnie.
Lirciu? Nie lubię, jak ktoś kończy na jedzeniu, ale coś tam wymyśliłam