Wyszedłem z jaskini. Coraz więcej gwiazd pojawiało się na niebie. Pogoda odpowiadała typowej letniej pogodzie, czyli jak to zazwyczaj bywa wieczorami, było dość chłodno. Miła odskocznia od strasznie gorącego dnia. W sumie to lubię lato, ale czasami przytłaczają mnie tak gorące temperatury, jak w ostatnich dniach. I dlatego postanowiłem się trochę orzeźwić dzisiejszym nocnym spacerem. Wszedłem do lasu otaczającego moją jaskinię. O dziwo, wiał w nim lekki wiaterek. Drzewa, krzewy, a nawet krótka trawa poruszała się zgodnie z kierunkiem powiewów wiatru.
W sumie to nie wiem, czemu wszedłem do lasu, skoro chciałem pooglądać gwiazdy, tak jakoś wyszło. Chyba jednak nie jestem zbyt dobry w planowaniu, jednakże pomyślałem, że mogę najpierw pospacerować po lesie i dopiero później udać się na jakąś polanę, żeby móc poobserwować niebo. Napotkałem na rozwidlenie dwóch dróg. Poszedłem lewą, bardziej zarośniętą ścieżką bez większego namysłu. Mimo że las w tym miejscu był mocno zarośnięty, bardzo mi się podobał. Panowała różnorodność krzewów, wiele z nich było owocowych lub po prostu zdobiły je różne kwiaty. Drzewa za to były bardzo mało różnorodne. Tylko co jakiś czas bylem w stanie ujrzeć jakąkolwiek brzozę. Przeważały dęby, kasztanowce i buki.
Po pewnym czasie ujrzałem dość duże, o wiele większe w porównaniu do innych, drzewo. Postanowiłem podejść do niego, gdy byłem parę metrów od drzewa, przetarłem oczy, ponieważ na ziemi zobaczyłem wilka, dość małego. Wilk wyglądał mi na bardzo drobnej postury waderę. Ruszyłem w jej stronę szybszym niż wcześniej krokiem. Co, jeżeli potrzebowała pomocy? Albo coś jej się stało? Albo co najgorsze?.. Nie byłem w stanie dokończyć ostatniej myśli, ponieważ dzięki moim długim łapom, po paru krokach stanąłem naprzeciwko jej i zauważyłem, że śpi. Kamień spadł mi z serca. Widziałem już wiele śmierci wilków, ale każda była dla mnie tak samo nieciekawa, jak poprzednia. Nie przyzwyczaiłem się.
Schyliłem się lekko, ponieważ wadera ta była naprawdę mała w porównaniu ze mną, nie wiem, czemu wyrosła ze mnie taka wielka kreatura, skoro moi rodzice byli dość niscy i... Normalni... Potrząsnąłem łbem, odganiając od siebie te myśli. Postanowiłem obudzić waderę, przecież nie mogłem jej tak zostawić. Podszedłem jeszcze bliżej i lekko potrząsnąłem ją łapą.
- Hej, wstawaj – powiedziałem, a po chwili dodałem – las to niezbyt dobre miejsce na sen.
Nie musiałem długo czekać. Wilczyca lekko poruszyła się, powoli otworzyła oczy, spojrzała na mnie i zastygła w bez ruchu, wstrzymując oddech i wybałuszając na mnie oczy.
- Tak wiem, że dziwnie wyglądam. Nie, nie chce Ci nic zrobić – powiedziałem, robiąc dwa kroki do tyłu.
Widać było, że wilczycy trochę ulżyło i nie leżała tak skamieniała, jak wcześniej. Podniosła się do pozycji siedzącej, nadal bacznie mnie obserwując. Nie powiedziała jeszcze żadnego słowa, więc postanowiłem przejąć inicjatywę.
- Przepraszam, że Cię obudziłem, ale przechodziłem obok i postanowiłem sprawdzić, czy nic Ci nie jest – wytłumaczyłem jej, jak się tu znalazłem.
- Ehh, no okej – cicho odpowiedziała mi wilczyca.
Widać, że była dość zrezygnowana i nie miała za bardzo co ze sobą począć, ponieważ nadal siedziałam w miejscu, nawet lekko spuściła głowę. Wyglądała, jakby było jej trochę wstyd z tego powodu, że znalazłem ja śpiąca pod drzewem.
- A właśnie, nie przedstawiłem się. Nazywam się Thanatos, ale możesz mi mówić Than. A Ty? Jak masz na imię? - zapytałem.
Kaylay?