Spojrzałam na swoje odbicie w tafli wodnej. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc w wodzie czarne smoczysko. Obrzydliwy, ogromny łeb z licznymi wypustkami był umieszczony na krępej, lecz długiej szyi, a puste, białe oczy, bez źrenic, świdrowały świat dookoła. Wtem, zza mnie słychać było szmer, spoza listnych krzewów. Zwróciłam łeb w tamtą stronę, a oczom mym ukazał się hojnie obdarzony, soczyście wyglądający jeleń. Otworzyłam swą paszczę, w której to mieściły się ogromne, pożółkłe od krwi zębiska, tudzież różowy jęzor. Z mego gardła wydarł się potężny, ogłuszający zwierzynę ryk. Nie zwlekając ni sekundy dłużej, rzuciłam się na jelenia. Wbiłam swe długie, ostre szpony w ciało zwierzęcia, to te wydało z siebie, żaliste skomle, opadając bezwładnie na ziemię, przygwożdżone mym cielskiem. Nie czekając, wgryzłam się w kark jelenia, wykonując ostateczny ruch. Zwierzę chwilę się szamotało, aż padło, nieżywe. Zadowolona z siebie, przytrzymałam jednym łapskiem nogę jelenią, to pysk, by z głuchym chrupnięciem oderwać kawał mięsa od ciała zwierzęcia. Zabrałam się za delektowanie smakowitym kąskiem, tedy z zarośla wyłoniła się zaiste urodzajna wadera, dumnie stąpając po ziemi, po jakiej kroczyła. Gdyż mnie dojrzała, źrenice jej rozszerzyły się, a oddech płytki się stał. Poczęła się cofać, chcąc uniknąć ataku z mej strony. Z mych nozdrzy buchnął dym. Mrużąc oczy, zwróciłam się do wadery profilem, a paszcza moja wyszczerzyła się w uśmiechu, jego grymasie.
- Czyżbyś odczuwała strach przede mną..? - zaśmiałam się, bez krzty radości. Wadera w odpowiedzi milczała, niczym grup. - Quid timoris.. - syknęłam, a z mej paszczy buchnął płomienny żar.
Wilk podkulił ogon, prędko znikając za chaszczami. Wydał się ze mnie gardłowy śmiech, powodujący odlot ptaków z leśnych koron. Znudzona ciągłą postawą łuskanej gadziny, rozbłysnęło seledynową poświatą, a na miejscu smoka spoczywała moja codzienna forma, wadery, o mieniu Saori de la Pesadilli. Wyciągnęłam się, zlizując resztki krwi z pyska. Wtem, wiatr zawył, a drzewa szumiały niespokojnie. Zza gęstwiny, po raz kolejny wyłonił się wilk, o tyle dobrze, iż nie ten sam. Uniosłam brew, a z mego lekko rozwartego pyska wyłonił się węży język, sycząc..
Ktosiu? ^^