- Pokarzę ci coś. - szepnąłem jej do ucha - Tym razem to już nie będzie tylko iluzja. Choć za mną.
Wstałem i ruszyłem przed siebie. Deszcz spadających gwiazd zniknął z nieba, które zyskało swoją prawdziwą postać. Poczułem roztapiający się śnieg pod moimi łapami.
- Idzie wiosna. - powiedziała cicho Lira.
Odwróciłem się by spojrzeć w trukusowo-szafirowe tęczówki wilczycy.
- A wiosna jest porą miłości.
Mrugnąłem do niej nie zwalniając kroku, po czym znów się odwróciłem, by nie wpaść na jakieś drzewo.
Po kilkunastu minutowym spacerze dotarliśmy na miejsce.
- Zamknij oczy. - zatrzymałem się.
- Po co? - zapytała lekko zdezorientowana.
- Zrób to, proszę. - przechyliłem lekko głowę - Nie ufasz mi?
- Ufam. - stwierdziła, zamykając oczy.
Poprowadziłem ją kawałek dalej, aż to, co chciałem jej pokazać, pojawiło się w zasięgu mojego wzroku. Polana pełna kwiatów. Każdy z nich odbijał w sobie światło księżyca, co sprawiało, że lśnił zimnymi barwami. Każdy z nich wyglądał inaczej, każdy był wyjątkowy.
- Mogę już otworzyć oczy? Stoimy...
- Jeśli odpowiesz mi na pytanie. Będziemy parą?
Lirciu? Przepraszam, że tak długo czekałaś. Poprawię się. Kiedyś.