Zrzucił z ramion jasną koszulę, tym samym w pełni odsłaniając swoje silne ciało, pozbawione jakiegokolwiek odzienia, a mimo to wciąż ubrane w wymyślne tatuaże, tak bardzo kontrastujące z bladą skórą ich właściciela. Każdy z tych ciemnych wzorów posiadał inną historię, został zrobiony z innego powodu, ale dopiero wszystkie razem nabierały prawdziwego znaczenia, były częścią Akky'iego i dawały mu poczucie wyjątkowości. Stanowiły swego rodzaju wizytówkę, dzięki której każdy, kto choć raz miał do czynienia z tym mężczyzną, mógł go rozpoznać jedynie po dłoniach. Czarnowłosy chciał, by ofiary pamiętały swojego oprawcę nie tylko dzięki cierpieniu czy przyjemności, nie tylko przez chłodny głos czy szare oczy przesiąknięte władczością. Tatuaże też miały ogromne znaczenie i dlatego właśnie Akkyachi tak chętnie rozebrał się przed obrzydzoną tancerką. W rzeczywistości wcale nie zamierzał jej zgwałcić, bowiem był homoseksualistą, przez co, nawet gdyby chciał, nie miał jak spełnić swojej groźby. Większość kobiet go po prostu nie podniecała, choć musiał przyznać, że torturowanie ich też sprawiało mu jakąś przyjemność. Patrzenie na ból, łzy, słuchanie próśb, błagań. Nawet błahe wiązanie ludzi zwykłym sznurkiem wydawało się być dla Akky'iego bardzo fascynujące. Był po prostu typem człowieka, który nie wstydzi się swojego ciała, a w pełni je akceptuje, swoje marzenia chce spełniać niezależnie od tego jak wysoką cenę za to poniesie, zupełnie jak swoje fantazje.
Wszystkie emocje malujące się w zielonych oczach Ariene tak zainteresowały mężczyznę, że ten teraz stał nad dziewczyną, nie mogąc oderwać od nich wzroku. Jego klatka piersiowa unosiła się powoli, spokojnie, w równych odstępach czasowych, będąc jednocześnie chyba jedynym, oprócz pozycji, w jakiej się znajdował, dowodem na to, że czarnowłosy nadal żyje.
Zachowywał się, jakby w ogóle nie było go w tym pomieszczeniu, taki nieobecny, cichy, że aż przerażający. Nic nie mogło wyrwać go z tego dziwnego transu, nawet uderzające o parapet krople deszczu, pioruny za oknem oraz wiąrzący się z nimi huk.
Dopiero gdy wisząca u sufitu żarówka, dająca słabe światło zgasła, Akky potrząsnął głową, wracając do rzeczywistości. Rozglądnął się nieprzytomnie po całym pomieszczeniu, lecz panująca w nim ciemność okazała się być tak nieprzenikniona, że nie potrafił nawet wskazać gdzie znajdują się drzwi. Prychnął na głos, zchodząc z łóżka, tym samym uwalniając ofiarę od ciężaru swojego ciała, po czym podszedł do okna. Całe miasto wciąż błyszczało od kolorowych, oświetlonych bilbordów, świateł samochodów i latarni. Czarnowłosy warknął wściekle, bo naprawdę nie miał teraz cierpliwości ani ochoty, by wymieniać uszkodzoną żarówkę, a jednak było to nieuniknione. Przecież nawet on nie posiadał zdolności widzenia w kompletnych ciemnościach, mimo światłowstrętu.
Męska, zwinięta w pięść dłoń uderzyła z hukiem o twardy parapet, chcąc rozładować złość. Szare, wściekłe oczy zmierzyły wzrokiem najbliższy budynek, na który chwilę później spadł piorun, całkowicie oślepiając mężczyznę. Ten wrzasnął, zasłaniając twarz dłonią, przyciskając palce do powiek, by choć trochę złagodziń pulsujący ból gałek ocznych.
- Ugh... - mruknął niewyraźnie, prostując się i odwracając plecami do okna. - Ku*wa mać... - syknął, nagle zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie będzie musiał przerwać zabawę z tancerką, która nadal próbowała się uwolnić, szarpiąc za więzy. - No trudno. Może następnym razem się uda - po tych słowach otworzył oczy, mrugając kilkukrotnie, by znów przyzwyczaić się do ciemności.
Wziął do ręki niezidentyfikowany ciężki przedmiot, zacisnął na nim mocniej palce i uderzył w tył głowy Ariene, pozbawiając ją przytomności.
Nad ranem wrócił razem z dziewczyną na teren watahy, przemieniając ich oboje w wilcze postacie. Akky zaciągnął zielonooką do swojej jaskini, gdzie cierpliwie czekał, aż ta wreszcie się obudzi.
Ariene? /: Sorry, że takie beznadziejne ;_;