- Co?
- Dopijamy herbatę i idziemy! - powiedziałem. - Nie mogli się zbyt daleko oddalić.
W jej ruchach nastał popłoch, ale po chwili się opanowała. Skończyłem pić i poczekałem na nią. Uśmiechnęła się i wstała. Zadusiłem ogień, ale postarałem się nie dotknąć drewna łapą. Idzie mi coraz lepiej.
- Słuchaj. - zacząłem gdy byliśmy już na drodze wzdłuż góry. - Nie ma żadnej historii.
- Co?
Pokręciłem głową z dezaprobatą.
- Oni po prostu powiedzieli, że mam cię zabić. A takie amulety nie spotykałem często, choć wiele widziałem. Ma cholerstwo moc - zacisnąłem zęby, starając się odwieść swoje myśli od kuszącego i uciążliwego uczucia bliskości tej potężnej rzeczy. - Więc, pobiegniemy po nich. Podejrzewam, że nie uciekli daleko.
- Chcesz ich spotkać?
- Nie zaszkodzi wyjaśnić sobie parę spraw.
Wadera zwolniła, oglądając się niepewnie. Zwróciłem łeb w jej stronę, gdy ona ewidentnie walczyła ze sobą. Na szczęście po chwili do mnie dobiegła, posyłając zacięty uśmiech.
- Więc - wydyszałem. A sobie wyrobimy kondycję! - Ja mam na razie jednego podejrzanego.
- Ja… Myślę, że ich znam.
- To bardzo ułatwia sprawę.
Spróbowałem sobie przywołać w myślach tę postać. Wolę nie przywiązywać do nich uwagi, ale ten miał specyficzną bliznę. Czemu wszystkie szemrane typy mają jakieś dziwne szramy na pyskach?
Wybiegliśmy tą samą drogą, co dotarłem do watahy. Chociaż, wyglądała zupełnie inaczej. Kolorowe liście wyparł biały puch i cudowne niskie temperatury. Słońce miało niedługo się wyłonić spod ziemi, więc nad horyzontem majaczała jasna łuna. Trzeba było powoli zwolnić, gdy wkroczyliśmy na obce tereny. Nigdy nie pomyślałbym, aby nazwać ten świat obcymi terenami. Kiedyś Wataha takowymi była, ale znam już każdy jej zakamarek.
- Musimy trochę odpocząć - mruknąłem. - Zaraz znowu pobiegniemy.
Wadera zwolniła i kiwnęła głową.
- Czyli, gdyby nie to zlecenie, nigdy byś nie dołączył do Watahy? - jej oddech był opanowany, ale mimo to nie udało jej się ukryć zmęczenia.
- Oczywiście! - powiedziałem, sądzę zbyt entuzjastycznie. - Nie przywiązuję się do miejsc. Nie mam żadnego ku temu powodu. Nawet jeśli miałbym się gdzieś osiedlić, to na pewno nie tutaj.
Nie wiem nadal, dlaczego mi się spieszy, ale musimy biec. Nathing ruszyła za mną, wydaje mi się, że podobała jej się zaistniała sytuacja, ale nic pewnego.
<Nathing?>