Po drodze natknąłem się na stadko jeleni. Przywódca, jeleń o okazałym porożu, prowadził kilku samców na północ. Z niemałym uśmiechem przyczaiłem się na JESZCZE żywy obiad, jakim był mały jelonek, podążający z tyłu. Łatwy cel.
- Łowy czas zacząć. - Szepnąłem, znikając w cieniu.
***
Zakrwawione łapy i pysk obmyłem w najbliższej kałuży, po czym z pełnym brzuchem skierowałem się do leża. Miałem zamiar odpoczywać do nocy, żeby później ruszyć na całonocny spacer.
Taki był plan. Jednak, jak to zawsze, nie wypali. Wiedziałem o tym w chwili, gdy po swojej prawej usłyszałem cichy trzask.
Chwilę po usłyszeniu dźwięku, poczułem jak coś, lub ktoś, wpada mi pod łapy. Spojrzałem w dół, by rozpoznać tą samą waderę z rana, którą spotkałem rano.
- Za jakie grzechy. - Pomyślałem, przewracając oczami, i przywołując ich lodowaty wygląd.
Wadera zerknęła tylko przez chwilę na mnie, po czym odwróciła się przodem i przysiadła, chyląc głowę i kładąc uszy. Wyglądała całkiem jak skarcony szczeniak, który coś zbroił. Aż na sam jej widok w moich zimnych oczach błysnął delikatnie promyk rozbawienia, a na moim pysku pojawił się uśmiech. Pierwszy raz od tygodnia się uśmiechnąłem.
- Prze... - Zaczęła, ale uciszyłem ją gestem łapy. Spojrzała na mnie, i mocno się zdziwiła, widząc mój szczery uśmiech.
- Nie szkodzi - powiedziałem szybko - wręcz powinienem Ci dziękować. Rozbawiłaś mnie. - Widząc brak zrozumienia na jej pyszczku, zaśmiałem się w duchu radośnie. - Jestem Hiro. Ty jesteś...Hija...de...de...Hija jakaś tam Rura? - Zmarszczyłem nos i brwi - ee...nie...wybacz, jak się nazywałaś? - zrobiło mi się strasznie głupio i poczułem ten nieznośny rumieniec na pysku - i ten...co tu robisz? - Zapytałem, zakłopotany.
Luna? Wybacz, że słabe, nie miałem pomysłu x-x