Spojrzałam przed siebie. Czarna wadera wstała i otrzepała się z ziemi. Jej toksycznie spojrzenie zielonych oczu przeszywało mnie dogłębnie. Biegała wzrokiem po mojej sierści. Żadna z nas nie była pewna, co w tej sytuacji zrobić. Przez chwilę byłam gotowa zaryzykować lot, jednak po dłuższej analizie doszłam do wniosku, że po sześciu latach nie ma najmniejszej szansy, bym dalej pamiętała jak to się robi. Dlatego też jedynie zakryłam się szarymi skrzydłami, by choć odrobinę uchronić się przed ewentualnym atakiem. Na to jednak się nie zapowiadało. Nieznajoma wydawała mi się poddenerwowana i lekko spięta. W mojej głowie rozpoczął się proces myślowy.
- Goniłaś kogoś? - zaczęłam cicho - Jeśli tak, to goń dalej, zanim ci ucieknie.
Wstałam i odsunęłam się w bok.
- Nie będę ci przeszkadzać. - mruknęłam drepcząc między drzewa.
Wadera zrobiła dziwną minę, jednoczesnego zdziwienia, zmieszania i niepewności.
Groźbeł?