- Tak, tak, będziemy! Już zawsze będziemy parą, Nico!
Z radości aż go przewróciłam go, próbując uściskać. Po chwili leżeliśmy już na trawie pokrytej pięknymi kwiatami, uśmiechając się do siebie.
- Kocham cię, Nico. Zawsze tak było.
- Wiem, Lirio, wiem. Ja też cię kocham. Hm... Poczekaj chwilę.
Nico wstał i zaczął zbierać największe kwiaty. Układał je starannie w bukiet i stroił wysoką trawą. Domyśliłam się, że miał to być prezent dla mnie. Przyglądałam się bacznie jego poczynaniom rozpromieniona jak nigdy. Czułam, że to właśnie jest najpiękniejszy czas w moim życiu. Przypominałam sobie przez moment wszystkie te miłe chwile, jakich doświadczyłam od przybycia do watahy, większość z nich przeżyłam dzięki niemu. Byłam tego pewna, nie było na świecie bliższego mi wilka i to właśnie z nim chciałabym być.
Kiedy Nico skończył swoje artystyczne działanie, podszedł do mnie i wręczył piękny bukiet lśniących księżycowym blaskiem kwiatów. Z wrażenia i wzruszenia zakręciła mi się łza w oku. Wpadł mi do głowy pomysł, aby dopełnić tę chwilę czymś niezwykłym. Przyjęłam kwiaty, przytuliłam mocno Nicolay'a i rzuciłam czar, by z nieba spadł na nas deszcz gwiezdnego pyłu.
- Uwielbiam ten pył, jest taki magiczny - zagaiłam.
- To prawda, niezwykły - rzekł, strząsając iskry z nosa. - Jednak troszkę przeszkadza w oddychaniu.
Zaśmialiśmy się. Zatrzymałam spadające światełka, bo stawały się troszkę uciążliwe.
Nagle poczułam się potwornie senna. Spojrzałam raz jeszcze w niebo, położyłam się na łące i natychmiast zasnęłam.
Rankiem, gdy się obudziłam, zobaczyłam przed sobą martwego, młodego łosia. Zgadłam, że to stojący obok Nicolay upolował go dla mnie.
- Smacznego, kochana - powiedział.
- Dziękuję, ale nie zjem wszystkiego. Jedz ze mną, proszę.
- Jadłem już cztery zające, teraz twoja kolej.
- Jesteś tego pewien? - zapytałam, wyłupiając oczy. Wiedziałam, że nie zdążył tyle zjeść, skoro pół nocy polował na łosia.
- Dobrze... zjadłem tylko jednego zająca.
- Tak sądziłam. Ja zjem jego przód, a tobie pozostawiam resztę.
Nicoś? Nie martw się, Liria nigdy nie żywi urazy ;)