- Uważaj - objąłem ją jedną łapą i skupiłem się na otaczającym nas mroku. Poczułem szarpnięcie i lekkie zmęczenie, i po ułamku sekundy razem z waderą, od której bił chłód, wylądowaliśmy na samym dnie tunelu.
Jęknąłem cicho, bo w locie ułożyłem waderę nade mną i właśnie w tej chwili przyciskała mnie ona sama sobą do skał.
- Możesz...ze mnie zleźć, wielce księżniczko? - Wydusiłem z siebie, zrzucając ją ze siebie. - Najpierw poduszka, a teraz co? - Nawiązałem do naszego pierwszego spotkania.
- Ja..przepraszam, Hiro. - Powiedziała z lekką skruchą.
Zaczęliśmy się rozglądać po otaczającej nas jaskini, jednak przez ciemnośc niewiele mogliśmy zobaczyć. Dopiero po chwili, gdy nasze ślepia przystosowały się do mroku, ujrzeliśmy...
- K-kości?! Wilków?! - Pisnęła wadera. Szybko przycisnąłem łapę do jej pyska, aby ją uciszyć.
- Ćśś - syknąłem - nie wiemy co tu jeszcze jest poza nami... - Po chwili, gdy upewniłem się iż Kaylay będzie ciszej, puściłem ją. - Sorki za takie zachowanie, ale zdecydowanie wolę jeszcze pożyć.
Po kilku minutach błądzenia w mroku dotarliśmy do obszernej pieczary. Każdy krok musieliśmy przemyśleć, ponieważ u naszych łap błąkały się kości wilków i innych zwierząt. Znalazła się nawet czaszka zadziwiająco podobna do tej niedźwiedzia, więc tym bardziej chciałem stamtąd wyjść.
- Stój. - Usłyszałem nagle cichy głos Kaylay i zamarłem w bezruchu. Było tak cicho, iż daję głowę, że słyszałem bicie serca. Jednego? ... Nie, dwóch, jednak biły niemalże tym samym rytmem. Z ulgą odetchnąłem, już myślałem iż Kaylay jest też martwa, a ja zaraz tu zejdę na śmierć.
- Co jest? - Zapytałem szeptem. Wadera wskazała łapą na środek pieczary. Po środku sterty kości, kłaków i odchodów majaczył ciemny kształt, wyraźnie odznaczający się od otoczenia, chyba koloru ciemnej zieleni. Uniosłem wysoko brwi i szeroko otworzyłem oczy, ukazując ich cały szkarłat. - Co to jest, na mateczkę sarenkę?! - Szepnąłem, ciut za głośno. Jednocześnie łapa wadery i moja znalazły się na moim pysku, aby stłumić dźwiek.
Niestety. To Coś drgnęło i pieczarę wypełnił niemrawy pomruk. Coś, chyba się budziło i Coś chyba nie było w dobrym nastroju.
- Sorki. - szepnąłem, starając się zachować zimną krew i myśląc nad co najmniej trzema planami ocalenia wadery.
Kaylay? Sorki, że krótkie...Może być takie rozwinięcie akcji? XD