- Zdecydowanie zadajesz trudne pytania. - zrobiłam pauzę na zebranie myśli, siadając i zachęcając basiora do tego samego. - Nasza wataha, jak mi się wydaje, nie wyróżnia się jakoś szczególnie. Po prostu przyjmujemy każdego, kto nie ma się gdzie podziać i nie ingerujemy zbytnio w życie naszych członków. A jeśli chodzi o tradycje... To już chyba indywidualna sprawa każdego wilka.
Choć basior skinął łbem, widziałam, że nie do końca zaspokoiłam jego ciekawość.
- Chciałbyś może, abym oprowadziła cię po terenach?
- Nie ma takiej potrzeby - odparł spokojnie. - Znam większość lokalizacji, jak nie wszystkie.
Uniosłam brwi, lekko zdumiona.
- Zdążyłeś już się rozglądnąć?
- Mieszkam tu od szczeniaka - uśmiechnął się. - Lavi, mój ojciec...
- Lavi? - przerwałam mu, mimowolnie się uśmiechając. - Pierwszy basior WSO.
Skinął łbem, a w mojej głowie pojawił się obraz naszego pierwszego spotkania. Czerwono-kremowy basior, troszkę wyższy niż ja, o miłych, zielonych oczach. Później przypomniałam sobie jeszcze o przepasającej jego oko opasce i szaliku w szachownicę. Wiecznie uśmiechnięty i beztroski.
- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będzie miał szczeniaki - zaśmiałam się i skierowałam do wyjścia.
Przepuścił mnie w drzwiach, co po raz drugi miło mnie zaskoczyło. Chciał się już pożegnać, lecz nie dopuściłam go do głosu.
- Może się jeszcze przejdziemy? - zaproponowałam, kiwając łbem w kierunku skrzyżowania dwóch kamiennych dróg.
Szliśmy obok siebie, wolno, delektując się cichym śpiewem ptaków i subtelnym wiatrem, z dnia na dzień cieplejszym. Jako, że weszliśmy do Centrum, obok nas wciąż przechodziły wilki. Witały się skromnym skinięciem łba lub nieznacznym uśmiechem skierowanym w moją stronę, a ja zwykle odpowiadałam tym samym. Valkoinen przyglądał się każdemu kątem oka, jednak nie odzywał się zbyt często, a ja nie napierałam.
Gdy weszliśmy z powrotem na spokojniejszą drogę, a cały ten zgiełk ucichł, zaczęliśmy rozmawiać. O pogodzie, o wilkach w watasze, o szumie wodospadów, które były nieopodal. Snuliśmy się tak długi czas, bez szczególnego celu, aż słońce uchyliło się ku horyzontowi, wydłużając znacznie cienie. Usiedliśmy nad rzeką, w jej spokojnym miejscu. Otaczały nas bujne, lecz nie za wysokie krzewy, śpiew ptaków nieco ucichł.
Kiedy tak ochłonęliśmy, wpatrując się w schodzące coraz niżej słońce, spojrzałam na basiora i posłałam mu przepraszające spojrzenie.
- Nie chciałam trzymać cię tak długo. Wybacz, jeśli zmarnowałam twój czas.
- Nic nie szkodzi. Czasem warto tak po prostu się przejść.
- Mogę zadać ci kilka pytań? - basior posłał mi niepewne spojrzenie, na co zaśmiałam się cicho. - To nie przesłuchanie. Po prostu jestem ciekawa.
- Proszę - skinął łbem i zastrzygł uszami.
- To Lavi powiedział ci o watasze? Co u niego, jak się trzyma?
Valkoinen? c: