Posłała mi miłosierne spojrzenie.
Zastanawiałem się, co dostrzegła w moich oczach. Jak sadzę, nie mam ich zbyt wymownych czy przenikliwych. Jednak miałem wrażenie, że rozumie jak się czuję. Może więc wzrok naprawdę wiele mówi?
Core uśmiechnęła się i chwyciła mnie za łapę, chcąc zapewne mi pokazać, że jeszcze nie wszystko stracone. Odwzajemniłem jej uprzejmość.
- Dziękuję ci, Corners, że mi pomagasz, bardzo to doceniam - skłoniłem się dyplomatycznie.
- Robię to z przyjemnością - mrugnęła do mnie serdecznie.
- Wszystkie regały już przeszukane, nic więcej nam się nie objawi, może wyjdziemy z tego królestwa papieru i kurzu?
- Chętnie wyjdę już na światło dzienne - powiedziała i skierowała się w stronę wyjścia.
Poczłapałem za nią. Powoli docierało do mnie, że szukanie wzmianek o rodzinie trochę potrwa. Rozmyślałem o tym tak długo, że nie zauważyłem, jak znaleźliśmy się na zewnątrz. Spojrzałem na Corners. Jej szare futro w promieniach słońca lśniło jasnym blaskiem. Tak uroczy widok skutecznie poprawił mi humor. Poczułem się znacznie lepiej i nie miałem już ochoty zwieszać głowy. Być może to był błąd, bo chwilę później rozległ się dźwięk upadku i moje Au!
Corners? O co Romeo mógłby się potknąć?