- Dobra, to ja cię tu zostawię. - Powiedziała wychodząc.
- To... Eeeee... A dobra, poradzę sobie. - Położyłem się pod ścianą.
Całą noc myślałem nad tymi głosami. Rankiem jak zwykle poszedłem sprawdzić czy w okolicy nie ma jakichś wilków do pokonania. Zbrzydły mi już wycieczki krajoznawcze. Wiedziałem gdzie iść, więc tam się udałem. No, wiedziałem. Siedziały tam dwa młode wilki.
Schowałem się za krzakami, lecz nagle znowu coś zaczęło do mnie mówić.
- Haha! Co, zazdrościsz im? Że są przyjaciółmi? Ty nie masz nikogo! - Głos naśmiewał się zemnie. Musiałem się oddalić, aby nie dać się złapać.
- Czego chcesz? Zabiłbym ich, gdyby nie ty. - Warknąłem.
- Yhy. Oszczędź sobie.
Po krótkim namyśle, zdałem sobie sprawę, że to mój brat, który dawno temu spłonął w pożarze.
- Słuchaj, Dream, to moje życie i nie pozwolę ci go zniszczyć!
No, nie krył się długo. Pod postacią wilka przyszedł na ziemię aby ze mną pogadać.
- Ja ci go nie niszczę... Po prostu nie umiesz zdobywać przyjaźni! - Usiadł i patrzył się na mnie z troską.
- Ja.... - Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Widzisz! Gdybyś umiał, był byś przyjacielem tej "Taravii". Ale nie umiesz! - Nie wiem, co tym razem kręci, ale to coś złego.
- Dobra, weź wyjdź. Niczego Ci nie zabrałem. Nic nie chciałem! - Zacząłem krzyczeć.
- Aha, mam rozumieć że do końca życia chcesz być samotnikiem?
- ...I co? Co jeśli ZNAJDĘ sobie partnerkę? Będziesz mi zazdrościł bo Ivy cię nie kochała? Wolała mnie! Nie takiego potwora jak ty! - Krzyknąłem i wilk machnął łapą i wyparował.
Nagle weszła Taravia. Chyba słyszała całą rozmowę...
Taravia?