17 kwietnia 2015

Od Charlene

Był to piękny, słoneczny dzień. Niebo bezchmurne, błękitne. Takie jakie najbardziej mi się podoba. Siedziałam pod obszerną wierzbą wpatrując się w horyzont. Ciągle myślałam o mojej rodzinie, ogarnął mnie spokój i melancholia. Wiatr muskał moje czarne, niczym kruk futro. Wiał w moją stronę, wyczułam jakiś ciekawy zapach. Zerwałam się na równe nogi. W oddali słychać było jakiś melodyjny głosik, a szary punkcik coraz bliżej się posuwał. Zaciekawiona lecz nieco zaniepokojona szukałam godnej kryjówki. Wszystko okazało się jasne, była to drobna, złoto-kremowa wadera. Stanęłam za jakimś starym dębem. Była już tylko kilkadziesiąt metrów ode mnie, stanęła jak wryta. W jej oczach można było wyczytać ciekawość jak i rozbawienie. Wciągnęła jeszcze raz głęboko powietrze i westchnęła brnąc naprzód. Kiedy wreszcie stanęła obok, wiedziałam że wie, że tu jestem. Uspokoiłam oddech i czekałam na jej dalszą reakcję. Mając cały czas odskoczenie jako ratunek, obeszła drzewo dookoła. W tym samym czasie ja, robiłam to samo. Ona ze zdeterminowaniem odrzekła:
- Proszę, nie chowaj się przede mną...
- Może najpierw Ty opowiedziałabyś dlaczego tak bardzo chcesz mnie odnaleźć? - Odparłam cicho. - Ale jeżeli Ci już tak na tym zależy, to proszę. I oto jestem ja! - odskoczyłam tak, by mogła mnie ujrzeć.
- Cześć! - zawołała zadowolona - A ja, to tu.
- Witaj. Wyczuwam... Jakąś watahę! - powiedziałam zaskoczona. - Ale zanim to rozstrzygniemy, kim jesteś? Zwę się Charlene. Jak Ciebie wołają?


Taravia?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template