Przybrałam poważniejszego wyrazu twarzy.
- Ech, nic. Drobna usterka ze skrzydłem.
Powiedział. Pomogłam mu wyjść.
- Ale to trzeba opatrzyć.
Upierałam się.
- Nie znam medyków!
Wypierał się nadal.
- Idziemy do Kikaru.
No i poszliśmy. Kikaru opatrzyła jego rany.
Jax?