Świst. Ostrze przeleciało nad moją głową, ścinając przy okazji końcówki włosów na moim łbie. Wbiło się w drzewo, jakieś kilka metrów za mną. Po tym nadleciało drugie, lecz tym razem zareagowałam. Skupiłam wzrok w jednym punkcie i po chwili pod moimi łapami pojawił się krótki, solidny nóż. Chwyciłam go w zęby i zręcznie odbiłam nadlatujące ostrze.
- Jesteś coraz lepsza. - usłyszałam niski głos, a po chwili przed moimi oczami pojawiły się dwa basiory.
- Na nic więcej was nie stać? - mruknęłam, a lekki uśmiech mimowolnie wpłynął na moje usta.
- A czego oczekujesz? Nie wystarcza? - zaśmiał się drugi.
- Racolo, Romino, co tutaj robicie? Czyżby przerwa w pracy?
- Może...
- Debile z was. Atakujecie biedną waderę, jak ta chce odpocząć... - mruknęłam
- Biedną? Ty pierwsza byś obcięła nam łby! - wtrącił Racolo z przekąsem
- Oj tam, oj tam... Nie przesadzaj. Romino bym oszczędziła. On mi nie przeszkadza.
- O, miło mi. - stwierdził młodszy z nich, z nutką ironii w głosie.
- A mi nie. - westchnął Racolo - Idziesz z nami na trening, Taraviś?
Na jego pysku pojawił się nikczemny uśmieszek. Wredota.
- Ta... Co?! Taraviś?! Osz Ty, nie daruję! - warknęłam i skoczyłam na niego, przewracając go na plecy.
Zaczął się śmiać, a Romino stał obok, patrząc na nas z rozbawieniem i politowaniem zarazem.
- Słodka jesteś jak się złościsz! - wypalił Racolo i wybuchnął głośniejszym śmiechem.
To wnerwiło mnie jeszcze bardziej, więc przyłożyłam mu łapą w ten jego głupi łeb.
- Zawodowy Zabójca i Alfa Watahy... Jakby was kto zobaczył, to by nie uwierzył. - westchnął Romino
- Zamknij się... - warknęłam i cofnęłam się, tym samym uwalniając "tego drugiego" - Głupi - spojrzałam na Romino - i głupszy! - mruknęłam na Racolo
- To idziesz czy nie?! - zapytał starszy basior.
- Co? - zdziwiłam się - Niby gdzie?!
Romino pacnął się łapą w czoło. Ha, ha... Bardzo śmieszne...
- Na trening, panno zapominalska! - o! Teraz pamiętam!
- Nie mogłeś tak od razu? No pewnie! - ucieszyłam się
Ach, mimo wszystko treningi z tymi dwoma są całkiem przyjemne...
C.D.N.