No więc biegłem tak przez mglisty las, co jakiś czas strzepując z siebie krople wody. Pewnie biegłbym tak dalej, lecz coś mnie zatrzymało. Powietrze przeszył rozdzierający ryk. Nie brzmiał jak grzmot, ale też nie przypominał głosu wilka. Rozejrzałem się dokoła, mrużąc oczy przez gęsty deszcz. Nieopodal znalazłem dość małą dziurę w skale. Nie myślałem długo tylko wcisnąłem się w ciasny otwór. Szum burzy ustał w jednej, krótkiej chwili, pozostało jedynie echo odbijające się pośród skalnych korytarzy. Dokoła panowała ciemność, rozproszona jedynie przez snop białego światła wpadającego przez wąski otwór. Sama komora okazała się być dość przestronna, jednak dokładnych wymiarów nie dało się określić.
Ziemią znów zatrząsł głośny ryk zrzucając z sufitu luźny żwir. Gdy wstrząsy ustały zacząłem oglądać potencjał pomieszczenia. Przede mną zauważyłem jedyny podziemny korytarz wijący się coraz błędnej w dół. Westchnąłem głęboko. Miałem do wyboru deszcz na powierzchni, lub ciemności pod ziemią. Wybór nie był zbytnio trapiący, ale martwiłem się bardziej o inne rzeczy.
Odpisze ktoś? A może to właśnie ciebie spotkam w mrokach jaskini?