- Smutno ci? - Zapytał po chwili.
- Nie. - zmarszczyłem brwi. - Jestem po prostu... zamyślony.
- No dobra. - Steve wzruszył ramionami. - czyli się nie dowiem czemu tak rozmyślasz?
Trudno wycenić czy to było pytanie, czy stwierdzenie. Dla pewności odpowiedziałem powoli.
- I tak pewnie nie zrozumiesz. - Oparłem łeb na łapach nie odrywając wzroku od strumienia.
- Nawet nie wiesz jakie ja rzeczy już słyszałem. - Machnął ogonem z humorem. - Zrozumiem i to.
- Skoro tak mówisz... - spojrzałem Steve'owi w oczy. Wzdrygnął się, w jego oczach zatańczyły żyłki fioletu, a na mojej twarzy wylądował uśmiech. I to nie byle jaki. Szeroki, tajemniczy, z nutką szaleństwa. Już się nie wywinie...
- I? - Wilk najwyraźniej nie poczuł różnicy.
- I.. - Mój wzrok przeskoczył na błękitny strumyczek. - ...przyjrzyj się dokładnie. Co widzisz?
Steve zmrużył oczy, a ja nie mogłem wypędzić tego szerokiego uśmiechu z mojej twarzy. Może to i dobrze...
Spojrzałem na chwilę jego oczami. W rzeczce pływały meduzy, a woda przybrała kolor krwi. Czemu za każdy razem mnie to bawi? Tak... odpowiednia dawka hipnozy i świat od razu staje się piękniejszy!
No... powiedzmy.
Steve?