- Steve, schowaj się w krzakach, parę metrów od niej. My ją zagonimy. - szepnęła jedna wskazując kiwnięciem głowy na miejsce, w którym miałem czekać na zwierzynę.
Po cichu, delikatnie stawiając łapy udałem się na miejsce. Usłyszałem głośne warczenie,a później już tylko szelest liści. W idealnym momencie wyskoczyłem z ukrycia zawieszając się na szyi ofierze. Natychmiast oboje runęliśmy na ziemię. Nie puszczając uścisku zakończyłem jej żywot.
- Dobra robota. - jedna z wader złapała za tylne kończyny sarny i zaczęła ciągnąć je.
- Pomożesz nam? - spytała druga i dołączyła się do poprzedniej.
- Ale, gdzie ją zabieracie? - zmarszczyłem oczy.
- Do reszty stada. A... i... jestem Dark Heaven, a to Charlene.
Uśmiechnąłem się szeroko i zacząłem pomagać samicom w przeniesieniu ciała do watahy.
Dark Heaven, Charlene?