Zaskoczyła mnie nagła propozycja Raidena.
- No... sama nie wiem. Chyba nie powinnam robić najazdu na twoich rodziców, to w końcu para alfa.
- Proszę, niech się pani zgodzi! Moi rodzice będą pani bardzo wdzięczni za to, że mnie pani wyciągnęła z tego rowu. A poza tym, tutaj jest mokro i zimno. Nie zaszkodzi wejść i się trochę ogrzać, prawda?
Zanim się obejrzałam, już tkwiłam na progu groty pary alfa. Była to naprawdę przytulna i przestronna jaskinia.
- Raiden! - usłyszeliśmy czyjś zaniepokojony głos - Czy to ty, Raiden?
- Tak mamo, to ja! Zobacz kogo ze sobą przyprowadziłem!
Taravia podbiegła do nas.
- Och, Raiden! - wykrzyknęła - Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiliśmy! Cała rodzina! Myśleliśmy, że coś Ci się stało! Dlaczego nie było cię tak długo?
- Mamo, zaraz Ci wszystko opowiem! I Tacie też! I Loedi! I Ingreed! I Asacrifice też opowiem!
- Och witaj, - Taravia popatrzyła na mnie - Przyszłaś do nas w odwiedziny, tak?
W następnym momencie zostałam wciągnięta do wnętrza jaskini i posadzona przed na ziemi w pokoju, który najwyraźniej służył za salon. Dookoła mnie siedzieli Taravia, Zero Black Fire, Raiden, Loedia, Ingreed oraz w pewnym oddaleniu od reszty La Blue Fire. Raiden opowiadał jak rozpętała się ulewa i wpadł do błotnistego rowu. Jak przyszłam po niego i mimo przeciwności losu (jakim była pierwsza nieudana próba wyciągnięcia go z rowu) udało mi się go ocalić. Rodzina słuchała uważnie a potem Taravia podziękowała mi w imieniu całej rodziny za bezpieczne przetransportowanie syna do domu i powiedziała, że gdybym czegoś kiedyś potrzebowała to zawsze mogę się do niej zgłosić.
- O rety, Taravio, naprawdę to nic wielkiego - odparłam - Czysta przyjemność, doprawdy, czysta przyjemność. Nie masz za co dziękować. Zrobiłabym to samo dla każdego innego wilka.
Właściwie prawdą było tylko pierwsze zdanie, a pozostałe powiedziałam ze zwykłej uprzejmości. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jakie to dziwne, pomyślałam, gdyby każdy z nas naprawdę zwracał na to uwagę okazałoby się, że przez 50% czasu, a może nawet więcej, kłamiemy. Czy może nie tyle kłamiemy o ile nie mówimy całej prawdy. Mówimy rzeczy, których tak na prawdę byśmy nie wypowiedzieli gdyby dano nam wybór. Wybór. Niby go mamy, a jednak. Staramy się być mili i dlatego używamy białych kłamstw.
Takie właśnie były moje rozmyślania gdy żegnałam się z Raidenem i jego rodziną. Polubiłam ich, to prawda.
Prawda.
Czy w ogóle na świecie jest coś takiego jak prawda? Używamy tego słowa bez zastanowienia, bez jakiegokolwiek namysłu czy refleksji. A "prawda" to bardzo głębokie słowo. Głębsze niż się nam zdaje.
Myślałam, idąc do mojej jaskini. Padało, lecz ja tego prawie nie czułam, zatopiona w myślach.