Kątem oka widziałam zszokowaną Nathing. Basior przybliżył się do mnie, wpatrując mi się głęboko w oczy.
Dobrze wiem, co knujesz. Nawet nie próbuj takich sztuczek.
Zadrżałam, gwałtownie się odsuwając. Głos wciąż rozchodził się echem po całym moim ciele, plącząc mój umysł.
Nie, on nie powinien mieć dostępu do moich myśli. Zablokowałam je. Uniemożliwiłam mu to. Przecież jeszcze nikt tego nie złamał...
Najwyraźniej nikt nie chciał tego równie mocno, jak ja.
Poczułam, jak coś oplątuje moje łapy, każąc mi stać w miejscu. Coś zablokowało całe moje ciało, zaciskając mi gardło i wiążąc struny głosowe.
Chciałam się poruszyć, odskoczyć, zareagować. Żadna z moich mocy nie działała jednak, pozostawiając mnie w tym niemym stanie.
- Taravio! - usłyszałam krzyk Nathing, lecz nie mogłam nic zrobić, spętana niewidzialnymi nićmi, wytworem potężnego umysłu basiora.
Przez chwilę brakło mi powietrza, prze co zachwiałam się, nadal nie mogąc nic zrobi. Nici podtrzymały mnie, nie pozwalając mi upaść.
Nie wiem co się wtedy stało, bo wzrok przesłoniły mi złośliwe mroczki tańczące przed moimi oczami. Upadłam, a nici ustąpiły, pozwalając mi zaczerpnąć powietrza, co zrobiłam z nieukrywaną radością.
Wstałam, opierając cały ciężar ciała na drżących łapach i spojrzałam w tył, na Nathing. Basior wisiał nad nią, w powietrzu, a ona mówiła coś do niego, lecz mój słuch zagłuszał nieustający pisk, który teraz powoli cichnął.
Napięłam mięśnie, próbując zatrzymać targające mną konwulsje. Zamrugałam kilkakrotnie, chcąc odzyskać widzenie i zauważyłam, jak basior upada na ziemię, rzucając się na towarzyszącą mi waderę.
Przylgnęłam do niego, wbijając w jego brzuch krótkie ostrze, które uprzednio wytworzyłam.
Odskoczył, odpychając mnie przy pomocy czegoś, co przypominało niewidzialną barierę, przy okazji unosząc ku górze Nathing, w łapie trzymając zatrutą strzałkę.
Ponownie podniosłam się, kierując na waderę zaniepokojony wzrok i unosząc brew. Spojrzała na mnie znacząco, a ja, choć nie współpracowałam z nią jeszcze nigdy, doskonale wiedziałam o co jej chodzi.
Jej wisiorek zalśnił, wyłaniając się spod srebrzystej sierści, a oczy rozjaśniły się. Basior cofnął się o krok, choć na chwilę usuwając z pyska tę sztuczną maskę. Wokół mnie zaczęły wirować małe, czarne drobinki, tworząc ciemną, lekko przeźroczystą tarczę.
Poczułam falę uderzeniową odbijającą się od bańki, w której się znajdowałam, przy okazji wyłapując obraz upadającej Nathing. Spojrzałam w stronę leżącego nieruchomo basiora, unosząc do góry zakrwawiony kącik ust.
Nathing? Żyjesz? :D