- Ja... - szepnąłem, odważając się podnieść wzrok i spojrzeć w jej złote oczy - naprawdę przepraszam. Nie powinienem.
Wadera posłała mi intrygujące spojrzenie, którego nie mogłem rozszyfrować.
- To już przeszłość. - odpowiedziała spokojnie, lekko rozjaśniając sytuację.
Uśmiechnąłem się ciepło, omiatając ją wzrokiem.
- Czy mógłbym Ci to jakoś wynagrodzić? - zapytałem, przekrzywiając łeb.
- Hmm... - udała zamyślenie, teatralnie ruszając łbem. - Może...
- Na przykład?
- Na pewno nie zabieraj mnie nad jezioro. - zauważyła kąśliwie - Tym razem mogłabym tego nie przeżyć...
Zaśmiałem się cicho i zaproponowałem spacer, przynajmniej na chwilę obecną. Wadera zgodziła się, więc otwarłem skrzypiące drzwi i przepuściłem ją.
Na zewnątrz wciąż było ciepło, lecz chłodny wiatr nie dawał tego odczuć w tak wielkim stopniu jak jeszcze kilka dni temu. Szare chmury leniwie snuły się po jasnym niebie, a pożółkłe liście definitywnie wskazywały koniec lata. Szliśmy wolno, pewnie stawiając łapy na twardym, wilgotnym podłożu.
- Gdzie idziemy? - zapytała
- Do Zatoki Błękitnych Mgieł.
Wdrapaliśmy się na jedno z wyższych wzniesień. Usiedliśmy, spoglądając na dół i delektując się pięknym widokiem.
Chłodny wiatr mierzwił nasze futra, a słońce leniwie zbliżało się do linii horyzontu, rozlewając po niebie ostatnie promienie. Z zamkniętymi oczami wsłuchiwaliśmy się w śpiew ptaków i szept liści niesionych przez wiatr.
- Tak chcesz wynagrodzić mi dzisiejszy występek? - zapytała, patrząc na mnie z ukosa.
Posłałem jej rozbawione spojrzenie i zadziorny uśmiech.
- Zawsze możesz mnie zrzucić.
Cavalerio? :p