- Będziesz odpowiedni. - szepnęłam, sięgając po niego.
Chwyciłam jego lekką łodyżkę zębami, starając się jej nie niszczyć. Zadarłam wysoko głowę, aby nie włóczyć płatkami po ziemi.
Chciałam, by wyglądał jak najlepiej.
Dreptałam do celu, wysoko podnosząc łapki i starannie wymijając wystające korzenie. Wilki oglądały się za mną, uśmiechając się na mój widok, co tylko spowodowało dostanie się rumieńca na moje białe policzki. Po chwili wpadłam na coś miękkiego i żółtego. Od razu rozpoznałam ten zapach, unosząc łebek do góry.
Uśmiechnęłam się krzywo, nadal nie wypuszczając kwiatka z pyska.
- Cześć, In. - mama czule trąciła mnie nosem, przyglądając się roślince trzymanej przeze mnie - Gdzie to niesiesz?
Ostrożnie odłożyłam kwiatek na ziemi, siadając.
- Chciałabym zanieść ten kwiatek Astrei. - powiedziałam, nieśmiało grzebiąc łapką w ziemi - Bardzo lubię tą boginię...
- To miłe - odparła, spoglądając na mnie troskliwie - Mogłabym pójść z Tobą?
- Oczywiście! A mogłabyś ponieść ten kwiatek?
Skinęła łbem, a ja podniosłam go.
I wtedy stało się coś strasznego.
Dwa z ośmiu płatków tego delikatnego cudu natury opadło, bezgłośnie upadając na brudną ziemię. Mama wstrzymała oddech, oczekując mojej reakcji, a ja tępo patrzyłam się na zbezczeszczony obiekt mojej wdzięczności wobec Astrei.
Zacisnęłam ząbki, czując, jak serduszko mocniej mi bije. Oczka zaczęły mnie piec, a już po chwili krople słonych łez spłynęły z ich kącików, mocząc moje futerko i ziemię, na której stałam.
Poczułam się okropnie. Stałam, a wokół mnie głosy zdawały się z odrazą wołać moje imię, dodając obraźliwe epitety. Niezdara, głuptas, ciamajda...
- Nic się nie stało, kotku... - wyszeptała mama, przyciągając mnie do siebie łapą - Naprawdę, zaraz znajdziemy inny kwiatek.
- Ale... Ale ten był taki ładny... - zachlipałam, pociągając nosem - Przypominał mi twoje oczy...
Mama uśmiechnęła się ciepło, prostując się i spoglądając za siebie.
Podążyłam za jej wzrokiem, dostrzegając tatę. Szedł w naszą stronę, wyprostowany i dumny. On był inny niż mama. Straszny i bezlitosny. Słyszałam, że zabijał. Czasami się go bałam, ale i tak go kochałam, bo nam jeszcze nic nie zrobił.
- Tata ci pomoże. - stwierdziła mama, posyłając tacie spojrzenie, które nie przyjmuje odmowy.
- Tata? - zdziwiłam się, nie dowierzając, że tata zna się na kwiatach
- Ja? W czym? - zapytał, spoglądając to na mnie, to na mamę.
- Pomożesz małej w znalezieniu ładnego kwiatka dla Astrei. - mama polizała mnie w czoło, a tatę w policzek - Powodzenia!
Odeszła, zostawiając zapłakaną mnie i zszokowanego tatę.
Tatusiu? :3