- Nie... - zaczęła, chwiejąc się na boki i westchnęła - Tak, proszę - a ja podparłam ją swoją łopatką. Ruszyłyśmy powoli w stronę jaskini alf.
Żeby przerwać niezręczną ciszę odezwałam się:
- Przedstawię cię tutejszym alfom. Chcesz dołączyć, prawda?
Wadera zamiast odpowiedzi wysapała:
- Zróbmy... Przerwę - i dosłownie opadła na ziemię, dysząc ciężko. Chwilę odzipnęła, zanim wyjaśniła - To przez to, że długo nie chodziłam. To... Jakie są te tutejsze alfy?
- Są miłe - powiedziałam, a przed oczami stanął mi Zero Black Fire. On bynajmniej nie sprawiał wrażenia przyjaznego.
- To co, ruszamy? - zawołała ochoczo Laos, w którą jakby wstąpiły nowe siły po tym krótkim odpoczynku - Sama spróbuję chwilkę przejść - zaproponowała, gdy zamierzałam ją podeprzeć.
Ruszyłyśmy w dalszą drogę. Uszłyśmy ze sto metrów, kiedy znów zaczęła się gibać na boki. Nogi jej się plątały, z trudem utrzymywała pion, ale wytrzymała jeszcze pięćdziesiąt metrów, zanim poprosiła o chwilę odpoczynku. Tym razem nie przyjęła mojej pomocy.
- Nie zamierzam cię kłopotać - zapewniła - Już sobie dobrze radzę. Ale dziękuję za chęci.
- W takim tempie nie dojdziemy do jamy alf przed zmrokiem - zażartowałam.
< Laos? Dojdziemy w końcu czy wypatrzysz zająca lub motylka w trawie? (; >