Pochyliłem się nad taflą wody, chcąc się napić. Skończyło się na tym, że czubek mojego kaptura zrobił się cały mokry. Po krótkim namyśle, ostrożnie zdjąłem z głowy kaptur i w spokoju się napiłem. W tym momencie spadł na mnie deszcz kropelek wody. Szybko podniosłem głowę i ujrzałem Laos, która beztrosko chlapała się nieopodal. Coś mi tu brzydko pachnie, pomyślałem w zamyśleniu przyglądając się waderze. Podpłynęła nieco bliżej i wtedy... chlapnąłem na nią wodą. Otrzepała się, choć nie było to potrzebne, bo była mokra już wcześniej i zerknęła na mnie chytrze. Pomyślałem, że każdy wilk, który by nas zobaczył zdumiałby się na nasz widok. Musieliśmy tworzyć zaiste dziwną scenę. Wilk snów próbujący umknąć w płytkiej wodzie, przed niebieską waderą, która rzetelnie i dokładnie go ochlapując deptała mu po piętach. W końcu Laos użyła swoich "wodnych" mocy i zostałem, niemalże dosłownie, zmieciony z powierzchni ziemi przez ogromną falę. Zacząłem kaszleć i krztusić się wodą, więc zabawa musiała zostać przerwana.
- Jejku... ahrr... To było naprawdę... hrahrr.. super.
- Właśnie - odrzekła Laos, raz po raz uderzająca łapą w moje plecy - Będziemy musieli to kiedyś powtórzyć.
- Nie wiem tylko czy rzeka przeżyłaby to drugi raz. Wychlapałaś chyba ze 3/4 całej wody.
- No co? Musiałam Ci przecież oddać!
Zaśmialiśmy się zgodnie i poszliśmy przed siebie, nie bardzo za bardzo patrząc dokąd. Ja wzdłuż brzegu, ona płynąc w rzece.
Laos? :)