2 października 2016

Od Groźby

Wszędzie były demony.
Z lewej, z prawej, w górze, w dole...
Wypełniały mój mózg niczym toksyczna ciecz. Władca Demonów stał na czele armii. Milczący i pozornie spokojny. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko.
W jednej chwili Władca stał i na mnie patrzył, w następnej wskazał na mnie łapą. Armia Demonów jakby tylko na to czekała, rzucili się na mnie jak szarańcza. Wnet wszystko się zamgliło. Prawo... Lewo... Góra... Dół...
Przestały istnieć. Były tylko nieludzkie ryki demonów, śmiech Władcy, pustka w sercu, kły demonów szarpiących moje ciało i ogromny, rozdzierający ból.....

Ocknęłam się gwałtownie. Z objęć koszmaru wyrwały mnie czyjeś radosne okrzyki dochodzące jakby z oddali. Czułam całą sobą, że coś jest nie tak...
W mojej głowie jakby coś nagle zaskoczyło i wspomnienia zalały mnie z jeszcze większą siłą. Ból po stracie przyjaciół i wszystkiego co miałam powrócił. Ale powróciło coś jeszcze. Strach. Strach przed tym czy inni mnie zaakceptują. Strach przed tym czy jest jedynie kwestią czasu, że Władca Demonów mnie odnajdzie i skończy ze mną na zawsze. Lecz przede wszystkim strach przed Tym Nowym Życiem jakie miałam teraz wieść w Watasze Smoczego Ostrza.
Choć gdzieś w głębi mojej świadomości kołatała się tylko jedna myśl...
Coraz głośniej, głośniej i głośniej. Heret. Heret. Heret. Od czasu mojej ucieczki z Krainy Demonów nie myślałam o niczym innym, a przecież to było tak dawno temu, w tym innym życiu, wśród demonów. Pokręciłam stanowczo głową. Nie mogłam o nim teraz myśleć. Musiałam myśleć o przyszłości, zapomnieć o Herecie. Zapomnieć o tej dawnej mnie kiedy to byłam morderczynią magicznych wilków. A mimo to Alfy mnie przyjęły, nie mogłam w to uwierzyć. Po tym wszystkim co robiłam. 
Wybiorę się na spacer, postanowiłam w końcu. A przecież i tak musiałam to zrobić w końcu byłam zwiadowcą, przy okazji będę mieć trochę samotności i czasu by przemyśleć niektóre sprawy i gdy będę tego potrzebować móc gadać do siebie. W ostatnich tygodniach robiłam to naprawdę często, nie wiem dlaczego. Niekiedy prowadziłam ze sobą ożywione dyskusje lub spory, próbowałam sama siebie do czegoś przekonać lub wyperswadować. Nie wiem czy to objaw szaleństwa czy może coś zupełnie normalnego, zresztą mało mnie to w tej chwili obchodziło. 
Szybkim krokiem wyszłam z jaskini i skierowałam się w stronę ściany lasu. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi, szłam wolno, przygarbiona w cieniu. Dopiero gdy znalazłam się pod osłoną drzew, puściłam się biegiem jak strzała nie bardzo patrząc dokąd zmierzam. Dopiero gdy rąbnęłam głową o pień drzewa zachwiałam się i upadłam na wpół przytomna. Do mojej świadomości zaczęły wpływać obrazy, głównie przedstawiające mnie i Hereta... Ja i Heret świętujemy zwycięstwo nad Watahą Walecznych Wilków... Ja i Heret dowcipkujemy wesoło w gronie przyjaciół... Ja i Heret stoimy wraz z moją przyjaciółką przed Władcą Demonów a ten wyróżnia nas za zabicie Bety z Watahy Sprawiedliwych Wilków...
Otrząsnęłam się z sennego odrętwienia.

C.D.N.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template