(Nathing zażartowała, że w tym tempie nie dojdziemy do jaskini alf przed zmrokiem.)
- Masz rację. - powiedziałam. - Może popłynę rzeką?- Jasne, ale i tak kawałek będziesz musiała przejść. - odpowiedziała wadera.
Powoli doszłam do brzegu. Gdy byłam już na tyle blisko, wskoczyłam do wody. W końcu! Nie wytrzymałabym tam ani chwili dłużej. Wynurzyłam głowę i spojrzałam na Nathing.
- To którędy do tych alf?
- To tam. - wskazała łapą gdzieś na północ. Popłynęłam rozmawiając z waderą. Rozmawiałyśmy o wielu rzeczach. W końcu zebrałam w sobie odwagę i zapytałam:
- A znasz takiego wilka... Miodowe oczy, czarno-szara sierść. Raczej nie wysoki...
- Tak, mówisz o Eskanderze?
- Więc tak ma na imię... - rozmarzyłam się patrząc w przestrzeń. Dalej szłyśmy w milczeniu. Nagle rozpadał się deszcz. Wadera lekko się zmartwiła, ale mi to nie przeszkadzało. Na miejscu poznałam alfę o imieniu Taravia. Była bardzo miła. Nathing wytłumaczyła jej, skąd się tu wzięłam i po co przyszłyśmy. Alfa przyjęła mnie do watahy z radością. Powoli wracałyśmy. Teraz chciałam przejść kawałek na nogach. Jak się zmęczę, to wskoczę do wody. Duże krople spadały na moją sierść. Nathing poszła do domu, a ja postanowiłam trochę pozwiedzać. Była na to idealna pogoda. Nie, deszcz wcale nie przestał padać. Deszcz jest idealną pogodą. Weszłam na jakąś skałę. Był z niej świetny widok na las. Położyłam się. Śledziłam wzrokiem bieg kropel po skale. Do mojej głowy zawitały myśli, o których chciałam zapomnieć.
~ A co jeśli nigdy go nie poznam? Jeśli on mnie nie pozna? Co on teraz może robić... ~ do moich oczu napłynęły łzy. Cisnęłam jakimś kamieniem. Spadł gdzieś w las. Usłyszałam jak ktoś mówi ała. To był raczej głos basiora. Na pewno nie był to Paina. On miał zupełnie inny głos. Hm... nie wiem kto to mógł być. Podreptałam do rzeki. Wskoczyłam do wody i popłynęłam w kierunku mojej jaskini. Otworzyłam małe drzwiczki. Usiadłam na łóżku i zapisałam w swoim pamiętniku:
Dzisiaj poznałam Nathing - betę tej watahy i Taravię - alfę. Od dziś oficjalnie należę do tej watahy. Zostałam też uzdrowicielką. Kiedyś bawiłam się w alchemię i troszeczkę w chemię, więc na lekach się znam. Myślę, że z tą wiedzą i moimi mocami uzdrawiania dam sobie radę. Myślałam trochę o Eskanderze. Chciałabym go w końcu spotkać.
Zamknęłam zeszyt i zasnęłam. Spałam do rana. Jak zwykle poszłam się przepłynąć i zjeść rybę na śniadanie. Chciałabym kiedyś spróbować zająca, albo sarny. Niestety na razie nie jest mi to dane. Ledwo chodzę, więc nie myślę nawet o bieganiu. Udałam się do wodospadu. Jak co dzień, skoczyłam z niego w prawie najgłębszą dziurę w rzece. Postanowiłam, że trochę poćwiczę swoje wodne moce.
Nathing?