- Witaj...
W tym momencie z zarośli wyskoczył z prędkością błyskawicy, szara postać. Mignęła w powietrzu, niby cień a w następnej chwili złapała mnie za kark i grzmotnęła o ziemie.
Ledwo zdążyłam zaczerpnąć tchu a znów wisiałam w powietrzu. To nie może być wilk - pomyślałam. Mimo tego, że nie byłam szczególnie imponujących rozmiarów przecież żaden wilk nie był tak ogromny by trzymać mnie w zębach jak szczeniaka. Postać huknęła mną o pobliskie drzewo.
Potem zaczęła warczeć i parskać jak rozjuszona bestia.
Gdybym tylko mogła użyć moich mocy! Niestety by zadać ból musiałam patrzeć na ofiarę bezpośrednio, a napastnik celowo czy też przez przypadek schwycił mnie w taki sposób, że przed oczami mrugały mi tylko co jakiś czas jego, przypominające z koloru kamień, łapy. Co do mojej mocy z przywoływaniem złych wspomnień, potrafiłam jej użyć tylko na wilkach. Natomiast jeśli chodzi o wściekłość czy furie, to nie czułam się w najmniejszym stopniu zła. Czułam jedynie strach graniczący z przerażeniem.
W momencie gdy wydawało mi się, że zaraz skończę jako krwawa maź, pojawiły się 2 nowe osoby, których w ogóle się nie spodziewałam.
Nathing i Rochele.
- Zostaw ją! - krzyknęły jednocześnie i rzuciły się do walki.
Po pewnym czasie udało im się wyswobodzić mnie ze szczęk potwora i ujrzałam wreszcie mojego oprawcę.
Natychmiast użyłyśmy swoich mocy i bestia uciekła znikając w zaroślach.