8 października 2016

Od Groźby cz. 2

Z rozmyślań wyrwały mnie trzaski i chroboty w pobliskich krzakach. Przekrzywiłam z zaciekawieniem głowę. Który wilk mógł tam być? - zastanawiałam się. Wnet przypomniałam sobie Rochele i to jak mnie oprowadzała. Była naprawdę miła. Skoro już wpadłam w "szał" zaprzyjaźniania się to co mi szkodzi zapoznać się z jeszcze jednym wilkiem? Usiadłam zgarbiona ze smętnie opuszczoną głową i nieufnym spojrzeniem, zresztą jak zwykle. Naraz jednak pomyślałam, że niezależnie od tego, który członek watahy wyjdzie z krzaków powinien poznać mnie od jak najlepszej strony, a pierwsze wrażenie przecież też jest bardzo ważne. Napięłam się jak struna i szeroko (a przy tym sztucznie) się uśmiechnęłam. Zabolała. Tak dawno tego nie robiłam, że moje mięśnie pyska słabo to zniosły. Patrzyłam z wyczekiwaniem w stronę zarośli ale dłużyło mi się i dłużyło. Po jakiś 15 minutach zza krzaków wciąż dobiegały tylko trzaski, zgrzyty, chroboty i sapanie. W końcu mi się sprzykrzyło więc uznałam, że równie dobrze to ja mogę zacząć:
- Witaj...
W tym momencie z zarośli wyskoczył z prędkością błyskawicy, szara postać. Mignęła w powietrzu, niby cień a w następnej chwili złapała mnie za kark i grzmotnęła o ziemie.
Ledwo zdążyłam zaczerpnąć tchu a znów wisiałam w powietrzu. To nie może być wilk - pomyślałam. Mimo tego, że nie byłam szczególnie imponujących rozmiarów przecież żaden wilk nie był tak ogromny by trzymać mnie w zębach jak szczeniaka. Postać huknęła mną o pobliskie drzewo.
Potem zaczęła warczeć i parskać jak rozjuszona bestia.
Gdybym tylko mogła użyć moich mocy! Niestety by zadać ból musiałam patrzeć na ofiarę bezpośrednio, a napastnik celowo czy też przez przypadek schwycił mnie w taki sposób, że przed oczami mrugały mi tylko co jakiś czas jego, przypominające z koloru kamień, łapy. Co do mojej mocy z przywoływaniem złych wspomnień, potrafiłam jej użyć tylko na wilkach. Natomiast jeśli chodzi o wściekłość czy furie, to nie czułam się w najmniejszym stopniu zła. Czułam jedynie strach graniczący z przerażeniem.
W momencie gdy wydawało mi się, że zaraz skończę jako krwawa maź, pojawiły się 2 nowe osoby, których w ogóle się nie spodziewałam.
Nathing i Rochele.
- Zostaw ją! - krzyknęły jednocześnie i rzuciły się do walki.
Po pewnym czasie udało im się wyswobodzić mnie ze szczęk potwora i ujrzałam wreszcie mojego oprawcę.


Natychmiast użyłyśmy swoich mocy i bestia uciekła znikając w zaroślach.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template