- Witaj, mamo, witaj, ojcze. - przywitałam się i usiadłam obok mamy, oczekując poleceń.
- Kochani - mama zwróciła się do mnie i brata, uśmiechając się lekko. Zastanawiałam się, czy jest taka dla wszystkich. - Muszę porozmawiać z tatą, poczekajcie na mnie, dobrze?
Skinęliśmy głowami, a As usiadł, znacznie oddalony ode mnie.
Denerwował mnie. Był bezczelny i arogancki.
Mama podeszła do taty, poruszając się zwinnie i lekko, skinęła łbem w kierunku naszej jaskini i razem się tam udali.
Kątem oka zauważyłam, że mój nieznośny brat podniósł się i ruszył w przeciwnym kierunku.
- Gdzie idziesz, Asacrifice? - zapytałam, unosząc dumnie łeb.
- Nie twoja sprawa. - bąknął, a ja prychnęłam pod nosem.
- Moja. Jesteś moim młodszym bratem i masz mnie słuchać.
Zauważyłam jedynie, jak posyła mi przez ramię kpiące spojrzenie.
- Chcesz, żeby mama się martwiła? - zapytałam, wwiercając w niego spojrzenie swoich czerwonych oczu.
Zauważyłam chwilowe wahanie, kiedy zamierzał wykonać następny krok. Uśmiechnęłam się triumfalnie, wiedząc, że był to całkiem dobry argument.
- Wrócę, zanim skończą. - mruknął. - Zresztą nie muszę ci się tłumaczyć.
- Czyżby? Usiądź po prostu i czekaj, aż mama wróci.
- Siedź cicho. - warknął.
Zmarszczyłam brwi i warknęłam cicho, ostrzegawczo. Usłyszałam jego gorzki śmiech i westchnęłam w duchu. Że też los pokarał mnie takim wrednym bratem.
- Asacrifice, gdzie idziesz? - usłyszałam ciepły głos mamy i odwróciłam się w jej kierunku - Prosiłam przecież, żebyście zaczekali.
Zza jej pleców wyszedł tata, a za nim przydreptał uśmiechnięty Raiden.
Asacrifice? c:
Przepraszam, że kazałam czekać na to prawie miesiąc... ;___;