17 października 2016

Od Two-Faced cd. Raidena

Wyciągnęłam się na tak daleko jak mi na to pozwalało śliskie, pokryte błotem podłoże. Szczeniak ledwo trzymał się na łapach, próbując wspiąć się na szczyt urwiska. Urwisko nie było właściwie aż tak głębokie, ale przez deszcz stało się śliskie i niebezpieczne dla szczeniąt.
- Trzymaj się! - zawołałam do szczenięcia. Nie byłam pewna czy mnie usłyszał. Wychyliłam się bardziej. Wytrzymaj Two-Faced!, myślałam rozpaczliwie. Jeszcze trochę! Jak na złość moje łapy nie wytrzymały i runęłam przed siebie jak długa. Sunąc bezradnie obok szczeniaka ujrzałam jego zdumioną minę. I tak oto nasz tajemniczy wybawiciel, o ile w ogóle się zjawi, będzie miał teraz do ratowania o jednego wilka więcej, pomyślałam zażenowana. Nagle poczułam, że już nie spadam. Dotarłam na dno urwiska.
- Skacz! - krzyknęłam - Złapię Cię! Szczeniak najwidoczniej usłyszał co chce mu przekazać albo po prostu się tego domyślił, w każdym razie skoczył. Choć w tym przypadku było to raczej sunięcie po ziemi. Złapanie szczenięcia było jedyną rzeczą jaka mi się tego dnia udała. Szybko wsadziłam go sobie na grzbiet w obawie, że mógłby zatonąć w błocie, które sięgało mi już do połowy nóg. Najszybciej jak pozwalały na to okoliczności, wygramoliłam się z rowu i bez sił opadłam na trawę. Szczeniak zakaszlał kilka razy i zamrugał. W tym momencie dostałam jednego z licznych napadów niekontrolowanego i niczym nieuzasadnionego, histerycznego śmiechu. Basiorek popatrzył na mnie lekko zaniepokojony tą dziwną sytuacją. W końcu się opanowałam.
- Przepraszam... ahehe... najmocniej. To nie zależne... haha... ode mnie. Jak... hyhyhy... Ci na imię, mały? - patrzył na mnie trochę niepewnie lecz odpowiedział.
- Raiden, proszę pani. Czy wszystko w porządku? - spytał z troską.
- W jak najlepszym... - ledwo powstrzymałam się od śmiechu. Pamiętałam, że takie napady dręczyły mnie od dzieciństwa. Zaczęły się gdy miałam rok. Moja siostra, Anja, miała dawniej tresowaną wiewiórkę, prezent od rodziców z okazji jej urodzin. W trakcie jednej z lekcji nie potrafiłam wywołać błyskawicy, podczas gdy rodzeństwo tworzyło już z ich pomocą istne pokazy sztucznych ogni. Anja powiedziała mi wtedy, że jej wiewiórka, Lusia, jest ode mnie milion razy mądrzejsza. Kilka dni później Lusia zaginęła i Anja byłą bardzo smutna. W trakcie symbolicznego pogrzebu wiewiórki, kiedy to wszyscy zanosili się, niekiedy trochę udawanym, płaczem, wtedy to właśnie wybuchłam takim właśnie śmiechem. Bo tylko ja wiedziałam, że Lusia znajduje się bezpiecznie w moim żołądku. Uśmiechnęłam się lekko do Raidena.
- Chodź. - powiedziałam wstając - Wracajmy do watahy, tutaj jest zimno i mokro. Chociaż nie spodziewałabym się jakiś wielkich zmian gdy już tam dotrzemy.
Malec zachichotał nerwowo, ale szczerze i ramię w ramię pomaszerowaliśmy w kierunku watahy.

Raiden?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template