26 października 2016

Od Kaza cz. 1

Siedziałem bezczynnie na moim kamiennym bogactwie, ale jak na złość nikt nie przychodził. Żaden wilk nie raczył się tu zjawić, bezczelność. W końcu zdecydowałem, że sam pójdę po jakiegoś wilka. Pierwszy, którego spotkam zostanie wybrany i wtajemniczony w moje bogactwo. Pełen nowych chęci, sprężystym krokiem, ruszyłem w kierunku watahy. Szedłem i szedłem, nikogo nie napotykając przez bardzo długi czas. Zaczęło mi się już przykrzyć, gdy nagle dobiegły mnie jakieś sapania i szuranie z zarośli. Podekscytowany do ostatnich granic, przybrałem jak najbardziej dostojną pozycje. I oto spotkam tego wybranego przez los wilka. Nagle z krzaków wyszło coś, co wyglądało jak rozczochrany, parchaty i wychudły worek starych kartofli. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to wilk. Niestety zorientowałem się trochę zbyt późno. Dobiegł mnie stłumiony warkot, narastający z każdą chwilą. Zanim się obejrzałem worek rzucił się na mnie. Zareagowałem instynktownie. Podskoczyłem, obróciłem się w powietrzu i wylądowałem na plecach worka, przygwożdżając go do ziemi. Poczułem jak coś okropnie ostrego i tępego wżyna się w mój bok. Okazało się, że to worek wyciągnął pazury i wbija je we mnie z całych sił. Krzyknąłem mimo woli. I ta jedna chwila nieuwagi wystarczyła by worek wykonał zwinny piruet, przeturlał się po mojej głowie i wylądował tuż za moimi plecami. Myślałem, że może ucieknie, ale ten tylko przygwoździł mnie do ziemi i szykował się by poderżnąć mi gardło. Leżałem jak sparaliżowany, czekając na śmierć, gdy nagle zdałem sobie sprawę z tego, że worek właściwie nic nie waży. Z dziecinną łatwością zrzuciłem go z siebie a potem chwyciłem pod odpowiednim kontem tak, żeby nie mógł się wyślizgnąć. Teraz dopiero mogłem lepiej przyjrzeć się nieznajomemu.

C.D.N.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template