- Nic mi nie jest... - powiedziałm niemrawo - Jedynie zużyłam sporo energii naraz... - dodałam, ale tak cicho, że raczej nie uszłyszała.
Zmrużyłam oczy i zamrugałam, żeby przestać wpatrywać się tępo w dal. Przetoczyłam się na brzuch motywując ciało do działania, lecz moja dolna warga nie chciała się odrywać od ziemi. Nie miałam siły jej do tego zmuszać, więc odczekałem jeszcze chwilę, aby otrzeźwieć. Dopiero wtedy powoli się podniosłam. Taravia przyglądała się całej scenie z troską. Znów zadała to pytanie. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak brzmiała jego treść: ,,Nic ci nie jest?" Pokręciłam głową. Nie spotkałam się jeszcze z takimi objawami wykończenia przez użycie zbyt wielkiej ilości mocy i z początku zastanawiałam się, czy nie wstałam za szybko, ale w końcu zrozumiałam, że to magia złocistego basiora musiała tak na mnie zadziałać.
- Zazwyczaj nie jestem tak długo niedysponowana - uśmiechnęłam się, żeby pokazać jej, że już wszystko ze mną w porządku.
Taravia odwzajemniła uśmiech i jeszcze raz mi się przyjrzała. Potem jej wzrok powędrował w stronę ciała basiora.
- Nie żyje? - spytała.
- Nie wiem - odparłam - To zbyt delikatna sprawa, żebym mogła sprawdzić. Nie podobało mi się jego zachowanie. W ostatnich chwilach sprawiał wrażenie jakby oszalał albo... działał według ustalonego planu, od którego my za bardzo go odwodziłyśmy.
Wilczyca milczała przez jakiś czas, zanim zadała pytanie, które nam obydwu chodziło po głowie.
- To czego mógł chcieć?
Westchnęłam, patrząc w dal. Ja też nie znałam odpowiedzi.
- Powinnyśmy stąd iść. Jak najszybciej.
< Taravia? Żyję, acz ledwo ledwo :3 >