- Two-Faced, Soturi...- Mruknąłem podnosząc jedną brew w górę. Po minie Soturi widać było, że się przestraszyła, postanowiłem więc, że trochę pobawię się tymi nic nie znaczącymi wilkami.
- Asacrifice, nie powinieneś być teraz na obchodzie z ojcem? - Zapytała Two-Faced.
- A co cię to obchodzi? Pff, mój stary i ja jesteśmy pokłóceni, nie wiesz o tym? - Warknąłem.
- Wiesz, nie wtrącam się w czyjeś sprawy, więc mogłam nie wiedzieć.
Spojrzałem się na nie kpiącym wzrokiem.
- Żegnam. - Warknąłem i wycofałem się.
- Ej! Wracaj! - Usłyszałem Soturi.
- Przybywam, i znikam, jak wasz najgorszy koszmar..- Powiedziałem chowając się w krzakach. Obserwowałem je, i postanowiłem, że będę je śledził.
Two-Faced?