Powoli ruszyłyśmy w stronę wybrzeża, a podczas spaceru pojedyncze krople deszczu skapywały na moje futro z mokrych jeszcze drzew. Nie miałam ochoty na rozmowy, ale wadera obok widocznie miała inne zdanie na ten temat.
- Więc... jaką funkcję pełnisz w watasze? - zapytała
- Jestem strategiem - powiedziałam krótko
- Ciekawie - odpowiedziała. - Na pewno... planowanie wojen jest ciekawe.
Westchnęłam na to, nie chciałam tego komentować. Nie miałam ochoty na rozmowy z jakimkolwiek wilkiem. Przebywanie wśród innych zdecydowanie obniża moje samopoczucie.
- Mało mówisz - zauważyła wadera
- Wolę się nie odzywać, jeśli nie mam do powiedzenia nic ważnego - odpowiedziałam, po czym zorientowałam się, że to mogło urazić waderę.
Wilczyca przytaknęła i szła dalej ścieżką jakby była cała w skowronkach. Gdy patrzyłam na tę waderę widziałam swoje totalne przeciwieństwo, przez co jeszcze bardziej nieswojo się czułam. Jeśli już mam przebywać wśród innych wilków, to wolę, gdy są one z zachowania podobne do mnie.
Przeszłyśmy dość długi odcinek, a w tym czasie wilczyca cały czas o czymś opowiadała, o coś pytała. Ja chciałam tylko, żeby ta droga się skończyła i móc się w spokoju napić wody.
Gdy moje łapy stanęły na piasku, poczułam ogromne gorąco. Prawie odskoczyłam parząc sobie spody łap.
- Cholera - rzuciłam pod nosem
- Gorący ten piasek - stwierdziła Victoria
- To prawda - powiedziałam tym samym pierwszy raz się czymś z nią zgadzając.
Mimo, że podłoże było gorące ja nie chciałam biec do wody jak głupia, bo było to po prostu nie w moim stylu. Powoli szłam, mimo, że gorąco niemal paliło moje opuszki. Nie chciałam pokazać po sobie, jak bardzo jest to dla mnie męczące. Zero emocji. Spojrzałam na waderę, która szła jakby stepowała. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak szybko zszedł mi on z pyska. Nie przyznam się do tego, że owa sytuacja mnie rozbawiła. Po kilku krótkich, ale jakże dłużących się minutach moje łapy obmyła czysta woda. Pochyliłam się, aby nabrać trochę do pyska i napić się.
- Nie! - krzyknęła Victoria. - Nie pij słonej wody. Jest niedobra.
- Ale dobra na trawienie - powiedziałam i wzięłam łyk.
gdy skończyłam pić podniosłam łeb i spojrzałam na waderę, która wpatrywała się we mnie jak w wariatkę.
- Serio jest dobra na trawienie? - zapytała
- Nie - odparłam i wbiłam wzrok w budowle znajdujące się na horyzoncie
Budynki były ogromne i zniszczone, ale skąd one się tutaj wzięły i czym kiedyś były? Teraz pewnie służą za schronienie dla niektórych wilków, czy innych zwierząt mieszkających na tych terenach.
Wzrok ponowie przeniosłam na waderę i coś mi się przypomniało.
- A więc jesteś przewodnikiem? - zagaiłam pierwszy raz podczas tego spotkania
- No tak - odparła z szerokim i szczerym uśmiechem
- Czyli, wiesz o tych terenach więcej niż przeciętny członek watahy, mam rację?
- Dokładnie tak - potwierdziła po raz kolejny.
Pokiwałam potakująco pyskiem i ponowie spojrzałam na owe budowle.
- Więc opowiedz mi trochę o tym - powiedziałam nie spuszczając wzroku z mojego punktu zainteresowania.
Victoria?