A można...
- Gówno... - rzekłam ponuro, idąc przed siebie. Bez celu, jak zawsze. Umówmy się, że zabijanie jest bez sensu, ale jak ktoś mnie teraz tknie, to nie ręczę za siebie. Pesymizm trzyma mnie od dawna, ale teraz dopiero złapała mnie złość. Chyba jest to złość. Z jednej strony czuję się dziwnie, ale z drugiej, to w końcu nie jestem sobą. W końcu opanowały mnie intensywne emocje, zawsze to jakaś odskocznia od beznamiętnego życia. Chwila, czy to szczeniak? Mały kształt radośnie goniący świecącego owada... no, tego - świetlika? Mówienie samemu do siebie? O nie, czas zawracać. Bachory to ostatnie, co pragnę w tej chwili spotkać.
- Proszę pani!
Oddychaj powoli, An. Nie zrób mu krzywdy.
- Tak?
- Widziała pani może moich rodziców?
Parszywie się uśmiecham.
- A powiedz, słońce, jak oni wyglądają?
- Yy... mama jest niebieska, taka, wiesz, z białymi paskami, a tata jest taki duży i czarny, jak smoła!
- O nie... - szepnęłam, idealnie grając wystraszoną waderę. - Wi-widziałam jak zakrwawieni leżeli obok siebie...
Szczeniak chyba to łyknął. Ale musiałam ciągnąć dalej.
- Tylko spokojnie, wracaj do watahy, żeby nie pożarł cię stwór, który zrobił to z nimi!
- J...jaki stw-wór? - już cały się trząsł, mazgaj jeden.
- Okropny wilk, który żywi się ciałami szczeniąt, uprzednio mordując ich opiekunów... No już! Nie słyszysz? Coś szeleści! - rzeczywiście coś się zbliżało. Szczeniak zrobił wielkie oczy, choć nadal chyba mi nie dowierzał. Skupiłam całą swoją uwagę na nim, przez co nie dostrzegłam zbliżającego się "potwora". Nieznana mi postać z warkotem rzuciła się w moją stronę, obalając mnie na ziemię. Szczenię uciekło z przeraźliwym piskiem. No cóż, chociaż tyle dobrego.
- Złaź ze mnie! - warknęłam - To, że pomogłeś(aś?) mi pozbyć się smarka nie znaczy jeszcze, że cię lubię!
Ktoś? I nie mówię, że w intencjach tego tajemniczego wilka była pomoc waderze ^^