Zapadał zmrok. Letni wietrzyk przeczesywał moje futro, a ja jak zwykle patrzyłam w słońce. Zachody tak pięknie wyglądały o tej porze roku. Zresztą, co za różnica: każdego dnia ta złoto-czerwona kula wyglądała inaczej. Inaczej migotały iskierki, czy raczej miliony małych płomyczków, które tańczyły ze sobą raz szybciej, raz wolniej, wprawiając mnie w stan oniemienia. Niby codziennie oglądałam to samo, jednak „to samo” zawsze było inne na swój sposób. Te zachody różniły się chociażby moją własną interpretacją. Dzisiaj jednak byłam pełna smutku. Żałoba nadal tkwiła na dnie mojej duszy, mimo, że pochowaliśmy Rainbow szóstego czerwca. To dużo czasu, bardzo dużo... Więc czemu serce dalej rozrywa ten ból? Przecież kiedyś było one niczym bryła lodu. Ile razy przypominałam sobie o tej tęczowej waderze, tyle razy łzy same napływały mi do oczu, a łapy się pode mną uginały. Zrobiłabym wszystko, żeby tylko ta wnerwiająca kupka sierści tu wróciła. Niedawno przypomniałam sobie o niej, i z wielką złością stwierdziłam, że to ja pozwoliłam jej umrzeć. Gdyby to wszystko działo się teraz, nie pozwoliłabym jej być zagapiaczem smoka. Kazałabym jej się schować albo walczyć z wojownikami, a sama zgłosiłabym się na kozła ofiarnego... Teraz szlam już ze spuszczonym łbem poza granice nowej watahy. Celem mojej podróży był stary cmentarz. Musiałam się z nią spotkać, jej o tym powiedzieć. Już wiedziałam co. W głowie ciągle powtarzałam słowa wiersza, a gdy dotarłam na miejsce odszukałam jej pochówek i stanęłam nad nim. Powoli zaczęłam deklamować wiersz:
- Wolno krew przetacza słońca krąg,
Z nowym świtem krzywdy znajdą dom.
Gest za gest, za łzy przelane ból.
Sąd życia zasad twardo strzeże.
Wielka wojna zbiera krwawy lud,
Wojacy w żmudnej walce giną.
Poległ, dziewczyno, ukochany Twój.
Policzony będzie jego trud i znój.
Tam, gdzie teraz kwitną pąki białych róż,
Pochowalim wszystkich, w ciemną ziemię już.
Zielem i rumiankiem zasiejmy resztę łąk,
Niech ukłonią się niziutko tym smutnym grobom w krąg.
Co prawda nie był on za bardzo związany z jej śmiercią, tylko ogólnym mordem w watasze, jednak wydawał mi się bogaty w treść, a raczej w jego znaczenie.
Któryś z wilków Ktosicka?
[pierwsza zwrotka wiersza jest przerobionym cytatem z internetu, jednak dalsza część jest mojego autorstwa]