2 lutego 2019

Od Victorii cd. Laurentis


Spojrzałam w kierunku, w którym patrzyła Laurentis. *W końcu coś, o czym z chęcią posłucha* Pomyślałam, bo doskonale wiedziałam, że mnie nie słuchała. Dla mnie to codzienność...
Nie spodziewałam się jednak żadnego pytania z jej strony.
- To co? Opowiesz mi coś o tym, czy nie? - Spytała bez większych emocji. Mogłam nawet wyczuć nutkę irytacji. W końcu Odpowiedziałam lekko tajemniczym i spokojnym tonem głosu, który jest u mnie rzadkością:
- Wkoło tego miejsca krąży wiele legend... - powoli ruszyłam wybrzeżem w kierunku owego miejsca. Wilgotny piasek zapadał się lekko pod moimi łapami i zostawiał równomierne ślady. Była godzina po wyżu słońca. Zauważyłam, że wadera widocznie myślała, czy za mną podążać...
- Wiemy, że ten gród zbudowali ludzie i pisali kroniki, które można tam jeszcze znaleźć. Swoje osiągnięcia uwieczniali na malowidłach i rzeźbach. - Widocznie przekonałam ją tymi informacjami, ponieważ szła już obok mnie
- Jak ich nazywano?- spytała
- Nie znamy dokładnej nazwy. Jest kilka teorii na ten temat. Najbardziej wiarygodne mówią, że zwą się Czerwonymi bądź Szkarłatnymi Płaszczami. Nazwa wzięła się od ich strojów. W ruinach można znaleźć  też tony czarnych pereł. Prawdopodobnie po to przybyli na te tereny. Szacowany wiek to około 300-400 lat temu. Toczyli oni wojnę z mieszkającymi tu niegdyś wilkami. Mieli też Bożka o idiotycznym imieniu "PUCEK". Był przedstawiany jako umięśniony, czarny i duży basior. Miał ogon rekina, skrzela i krwisto czerwone oczy. Jego zęby i pazury były równie ostre co kły owej morskiej bestii... To niesamowite, nie sądzisz?
Wadera nie odpowiadała. W jej fioletowych oczach, które z pozoru mogły by zabijać widziałam iskierki jakiejś emocji. Tylko jakiej? Tego już nie wiedziałam. Powoli zbliżaliśmy się do celu. Nawet ja się nie odzywałam. Całkiem przyjemna ta cisza...

*NA MIEJSCU*

Gdy dotarłyśmy na miejsce stałyśmy przez 15 minut przed murami. Zachodzące słońce odbijało się od marmuru, który nawet po tylu latach nadal prezentował się dumnie.
- Trzeba będzie gdzieś przenocować... - Powiedziałam i wzleciałam w powietrze aby się rozejrzeć nad bezpiecznym miejscem do spania. Znajdowało się tu samotne, stare drzewo. Jego rozłożyste konary i korzenie dawały idealne schronienie. Laurentis widocznie również pomyślała o tym co ja. Usłyszałam burczenie w brzuchu wadery, a po chwili w moim. - Jadasz owoce morza?
Nie usłyszałam odpowiedzi. Odeszłam kawałek. W pewnym momencie zauważyłam zająca, a raczej usłyszałam jego pisk, gdyż po chwili Laurentis zajadała się kolacją. Postanowiłam złapać sobie jakąś rybkę. Zjadłam i udałam się na spoczynek. Wleciałam na grubą gałąź i położyłam się...
- Rano pójdziemy do biblioteki i katakumb. Pokażę Ci ołtarz tego całego "Pucka" i jeszcze jedno niesamowite miejsce. Lepiej się wyśpij, bo jutro dużo chodzimy. -Powiedziałam i jak na zawołanie zasnęłam.

*RANO*

Rano obudziłam się tuż przed wschodem słońca. Rozciągnęłam się szybko i Ostrożnie obudziłam waderę.
- Dlaczego mnie budzisz? - spytała bez emocji, ale wiedziałam, że się zdenerwowała, bo kto by nie był?
- Wstawaj bo się spóźnimy. Natura nie będzie na nas czekać. - Ruszyłam powoli w kierunku małego klifu tuż obok murów. Miejsce było nie do końca bezpieczne, ale idealne aby spektakl był powalający. Po chwili Doszła Laurentis. Usiadłam i wpatrywałam się w horyzont przed nami. Kątem oka zauważyłam, że wadera zrobiła tak samo. Po kilku sekundach zaczęło się...
Słońce powoli wstawało, a wraz z nim zaczął się przypływ. Można było usłyszeć mewy i szum morskich fal. Wszystko powoli budziło się do życia. Coś wspaniałego...
Pół godziny później zjadłyśmy śniadanie i ruszyłyśmy w tylko mi znanym kierunku.      Fioletowo-oka ostrożnie szła za mną. Po starych granitowych schodach zeszłyśmy w piwnice. Na ziemi korytarza było rozbite szkło, stare deski, szkarłatny materiał i gdzieniegdzie złote monety. W rogach pojawiły się niesamowite pajęczyny. Gdy skręciłyśmy w prawo znalazłyśmy się w przedsionku prowadzącym do biblioteki. Na ścianach wisiały obrazy, a przez szczeliny w suficie wpadało słońce. Zatrzymałam się przed jednym z nich. Przedstawiał on małą dziewczynkę w towarzystwie Pucka. Laurentis podeszła do mnie i również się w to wpatrywała. Miałam wrażenie, że widziałam te oczy. W świecie ludzi pewna kobieta miała identyczne. Czy to może być przypadek? Czy to coś więcej?
Towarzyszka wpatrywała się we mnie swoim przeszywającym wzrokiem. Zupełnie jakby chciała czytać moje myśli,ale przecież nikt nie umie czytać w myślach! Prawda? Spytałam samej siebie (w myślach)...
 Powoli ruszyłam w kierunku drzwi, które z małym trudem otworzyłam. Weszłam do środka i przeleciałam się po bibliotece, której kopuła była w połowie zawalona. Miała okrągły kształt. Oświetlało ją światło słoneczne, i w sumie gdyby nie fakt, iż Laurentis nie ma skrzydeł wleciały byśmy przez otwory w resztkach sufitu.
- Dobra. Gdy się napatrzysz to powiedz i idziemy do katakumb. Jest to dość spory obszar i muszę Ci pokazać dwa miejsca oddalone od siebie pięcioma godzinami drogi więc było by super, gdybyśmy spędziły Tu max dwie godziny - powiedziałam. Potem podleciałam do ogromnego stołu, na którym były mapy tego grodu. Musiała sobie przypomnieć, które korytarze były zawalone, lub zalane wodą, aby nas nie zabić. To znaczy ja bym przeżyła w wodzie ale nie wiem jak Laurentis...

Laurentis?
Jak myślisz, znajdziesz tu coś ciekawego?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template